Szykuje się rewolucja na drogach. Eksperci chcą, aby niektórych znaków było mniej. Swoje pomysły przedstawili w siedzibie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. "To pierwszy krok do zmian tzw. czerwonej księgi" - informuje urząd.

Nad rekomendacjami dla ministra infrastruktury dotyczącymi zmiany oznakowania na polskich drogach pracowało ponad 130 ekspertów w ramach Forum organizacji ruchu i bezpieczeństwa ruchu drogowego.

"Celem tych działań jest między innymi zmniejszenie liczby znaków przy drogach przy zachowaniu, a nawet zwiększeniu, bezpieczeństwa ruchu drogowego. To pierwszy krok do zmian tzw. czerwonej księgi" - czytamy w komunikacie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Mianem czerwonej księgi lub też czerwonej książki określa się w środowisku inżynierów ruchu właśnie regulacje dotyczące zasady oznakowania polskich dróg.

Jedną z głównych zmian, jak wskazuje portal brd24.pl, będzie zmniejszenie liczby znaków ograniczenia prędkości. Znaki B-33 ograniczające prędkość mają być stosowane tylko w miejscach, w których ułożenie drogi może w jakiś sposób zaskakiwać kierowców.

Każdy znak ograniczenia prędkości powinien być poprzedzany znakami wskazującymi na przyczynę tego ograniczenia - tłumaczył Bartłomiej Banach z GDDKiA, cytowany przez portal.

Kierowca ma od razu wiedzieć czemu ma jechać wolnej np. ze względu na ostry zakręt czy roboty drogowe.

Oznacza to, że z polskich ulic może zniknąć wiele znaków, które bez widocznej dla kierowcy przyczyny ograniczają dopuszczalną prędkość np. na 300 m drogi.

Nowością, jak informuje portal, ma być także ograniczenie prędkości na drodze dotyczące tylko momentów, w których nawierzchnia drogi jest mokra. Taki znak ograniczenia prędkości będzie miał dodatkową tabliczkę - T-31a. To pomysł, który już funkcjonuje w Niemczech.

Renata Rychter, szefowa Departamentu Transportu Drogowego z Ministerstwa Infrastruktury zapowiedziała, że razem z pracami w resorcie nad nowelizacją przepisów będą odbywały się także konsultacje społeczne.