Co 5. próbka pobrana z alkoholu, zatrzymanego przez cieszyńskich celników, zawierała zanieczyszczenia. To pierwszy efekt wzmożonej kontroli przywożonych do Polski trunków, których spożycie może być niebezpieczne. Eksperci wskazują, że na polskim rynku alkohol nieznanego pochodzenia stanowi 15 procent.

Za sprawą afery w Czechach, gdzie w wyniku zatrucia alkoholem zmarło 19 osób, jednostki zarządzania kryzysowego kolejnych polskich miast przestrzegają przed napojami wyskokowymi z niepewnego źródła. Wśród klientów sklepów monopolowych w całym kraju panuje niepokój, bo podejrzany wydaje się każdy trunek.

Informację o zagrożeniu do wszystkich województw w kraju jeszcze w piątek przekazało Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Służba celna nasiliła kontrole wwożonego do Polski alkoholu - zwłaszcza tam gdzie ruch jest największy, więc w okolicach Cieszyna. Na ulicach jest prowadzona akcja informacyjna ostrzegająca przed kupowaniem i spożywaniem trunków z niepewnych źródeł. Sprawdzane są też targowiska i wszystkie wjeżdżające do kraju samochody.

Ostrzeżenia, zawierające m.in. zdjęcia podejrzanych etykiet czeskich alkoholi, pojawiają się jednak nawet setki kilometrów od czeskiej granicy. W sobotę opublikował je m.in. toruński magistrat.

I bez czeskiej afery mamy się czego obawiać. Według niedawnych szacunków ekspertów, co siódma butelka sprzedawanego w Polsce alkoholu, pochodzi z niepewnego źródła.

Na bazarze o nielegalny trunek nietrudno

W Polsce - w przeciwieństwie do Czech - prohibicji nikt nie planuje, ale przy kupnie alkoholu warto zwracać uwagę na butelki bez banderoli, oznakowania wytwórcy i miejsca produkcji.

O podejrzany trunek łatwo zwłaszcza na bazarach. Ludzie przywożą i sprzedają nielegalnie alkohol, ale oficjalnie tym nie handlują. Rzekomo sprzedają tylko jakieś cukierki - przyznaje w rozmowie z naszym reporterem Krzysztofem Kotem bywalec lubelskiego targowiska. Da się kupić alkohol na bazarach. Handlują nim i Polacy i Ukraińcy - dodaje inny.

Mieszkańcy miasta zapewniają jednak, że nie zdecydowaliby się nabyć alkoholu niewiadomego pochodzenia. Zwłaszcza po tym, jak doszło do masowego zatrucia w Czechach. Na pewno nie kupiłbym trunku na bazarze - mówi dziennikarzowi mężczyzna.

Z kontroli przeprowadzonej na katowickich targowiskach wynika, że nie ma nielegalnego czeskiego alkoholu. W przeszłości bywało jednak inaczej. Czesi przywozili do nas alkohol i my jeździliśmy do Czech -- mówią naszej reporterce handlarze. Sprzedawali, teraz już tego nie widać - dodają.

Kontrole i prohibicja po masowych zatruciach w Czechach

Przypomnijmy, że już 19 osób zmarło w Czechach po wypiciu alkoholu metylowego, który trafił do obrotu pod postacią podróbek. Rząd w Pradze, by zapobiec kolejnym zatruciom wprowadził częściową prohibicję. W czwartek policja aresztowała kilka osób, ale źródła dostaw nadal nie są znane.

Policjanci i celnicy nadal prowadzą wzmożone kontrole samochodów wjeżdżających do Polski z Czech oraz targowisk, na których sprzedawany jest alkohol.

W Kielcach podrabiany alkohol zabił dwie osoby

W ostatnich dniach po wypiciu wódki w Kielcach zmarły dwie osoby, a jedna straciła wzrok. Pierwsze analizy wykazały, że substancja, którą piły ofiary, nie pochodzi z Polski. Dlatego policjanci powiązali wyniki badań z przypadkami podobnych zatruć w Czechach. Funkcjonariusze nawiązali już w tej sprawie współpracę ze swoimi odpowiednikami zza naszej południowej granicy. Jak dowiedział się reporter RMF FM Tomasz Skory, kobieta, która straciła w wyniku zatrucia wzrok, została przewieziona do szpitala na Śląsku, gdzie zostanie przesłuchana w przyszłym tygodniu.