Zaostrza się konflikt wokół stajni Salomona, meczetu w podziemiach Wzgórza Świątynnego w Jerozolimie Wschodniej. Izrael ostrzega przed katastrofą budowlaną, Arabowie mówią, że to prowokacja.

Wzgórze Świątynne w Jerozolimie to święte miejsce dla żydów, chrześcijan i muzułmanów. To tu – według Biblii – Abraham chciał złożyć w ofierze Bogu swego syna Izaaka. Według Koranu miał złożyć swego pierworodnego syna Ismaela, od którego pochodzą Arabowie. Niegdyś znajdowała się tam świątynia Salomona, dziś stoją meczety Omara i al-Aksa.

Izraelscy specjaliści ostrzegają, że tzw. stajnia Salomona (w gigantyczych podziemiach z kolumnami konie trzymali wprawdzie krzyżowcy, ale nazwa pozostała), licząca ponad dwa tysiące lat, mogą zawalić się, grzebiąc pod gruzami tysiące muzułmanów. A w czasie nadchodzących świąt islamskiego miesiąca Ramadan do Jerozolimy ma przybyć kilkaset tysięcy pielgrzymów.

W ostatnich latach islamska fundacja opiekująca się meczetami wyremontowała podziemia. Jerozolima przystała na remont, choć izraelskie władze twierdzą, że tak naprawdę chodziło o umocnienie islamu na Wzgórzu i by zablokować poszukiwania fundamentów pierwszej i drugiej świątyni żydowskiej (archeolodzy twierdzą, że pod ziemią są resztki zewnętrznego muru drugiej świątyni, a jego fundamenty pamiętają jeszcze czasy Salomona).

Muzułmanie nie przyjmują izraelskich ostrzeżeń do wiadomości. Tradycyjnie już oskarżają Izrael o wywoływanie paniki, by zniechęcić muzułmanów do odwiedzenia tego trzeciego pod względem ważności - po Mekce i Medynie - świętego miejsca islamu. Problem w tym, że jeśli rzeczywiście dojdzie do tragedii, jest raczej pewne, że o jej spowodowanie muzułmanie oskarżą Izraelczyków.