W piątek ma się odbyć eksperyment procesowy, podczas którego mają zostać odtworzone okoliczności wypadku na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Zaskalu koło Szaflar. Podczas jazdy egzaminacyjnej zginęła osiemnastolatka zdająca na prawo jazdy. Instruktor, któremu udało się opuścić pojazd przed nadjechaniem pociągu, usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.

Podczas spotkania zespołu roboczego, który zajmował się przygotowaniem eksperymentu, prokuratorzy mieli okazję zapoznać się z nagraniami z kamer w pociągu, które zabezpieczyła Komisja Badania Wypadków Kolejowych.

Już wcześniej śledczy przeglądali zapis z kamer umieszczonych w samochodzie egzaminacyjnym.

Jak przyznaje prokurator rejonowy Józef Palenik, nagrania dźwięku i obrazu są bardzo dobrej jakości.

Ostatnia komendę, jaka wydał egzaminator, słychać w rejonie ronda, z którego kazał 18-latkce jechać w kierunku przejazdu kolejowego.

Wyraźnie słychać też sygnały ostrzegawcze wydawane przez zbliżający się do przejazdu pociąg.

Nie ma jednak żadnej komendy dla zdającej egzamin, by opuściła samochód.

Podczas zapowiedzianego na piątek eksperymentu procesowego śledczy chcą ocenić, kiedy pociąg jadący od strony Nowego Targu staje się widoczny z przejazdu kolejowego, ile czasu mija od chwili wyłonienia się zza zakrętu do minięcia przejazdu, a także czy samochód po minięciu znaku "stop" jest w stanie zatrzymać się przed torowiskiem.

Chcą w ten sposób sprawdzić, czy gdyby egzaminator nacisnął hamulec po tym, gdy kursantka nie zatrzymała się przed znakiem to, czy udałoby mu się zatrzymać auto przed torowiskiem. Wiadomo, że hamulce w samochodzie były sprawne.

Do wypadku doszło 23 sierpnia na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Zaskalu koło Szaflar.

Egzaminowana nie zatrzymała się przed znakiem "stop" i wjechała na tory, gdzie samochód zgasł. Egzaminator zdążył uciec z pojazdu, 18-latce to się nie udało. Zmarła po przewiezieniu do szpitala.

Prokuratura uważa, że egzaminator powinien zahamować samochód przed wjazdem na przejazd kolejowy. Grozi mu kara do 8 lat więzienia. Mężczyzna pracował w zawodzie ponad 30 lat.

Sąd w Nowym Targu nie uwzględnił wniosku o areszt i zastosował inne środki zapobiegawcze - dozór policyjny, kaucję i zakaz opuszczania kraju. Prokuratura odwołała się wczoraj od tej decyzji.

(j.)