Przed wypadkiem w kopalni Mysłowice-Wesoła rosło zagrożenie metanowe - takie są wstępne ustalenia komisji badającej przyczyny październikowej katastrofy. Tym samym potwierdzają się informacje z 19 anonimów, które już po wypadku wysłano do Wyższego Urzędu Górniczego.

Komisja będzie teraz wyjaśniać, czy ktoś w kopalni mógł to zagrożenie zlekceważyć. Wiadomo natomiast, że wydobycie w tym rejonie kopalni było tego dnia prowadzone, a wstrzymano je niedługo przed samym wypadkiem. Specjaliści wstępnie potwierdzają też, że w kopalni doszło do wybuchu i zapalenia się metanu.

Jak mówi wiceszef WUG-u Wojciech Magiera, wizja lokalna w odciętym rejonie kopalni najwcześniej będzie możliwa dopiero w maju przyszłego roku. W tej chwili ta część zakładu jest odizolowana 12 tamami. 11 z nich to tzw. korki przeciwwybuchowe, a 1 to korek wodny.

Akcja ratownicza w kopalni trwała 29 dni. Zakończyła się 3 listopada. W akcji brało udział prawie 1500 zmieniających się co pewien czas zastępów ratowniczych.

6 października na poziomie 665 m kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do zapalenia metanu oraz do wybuchu tego gazu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 pracowników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło pierwotnie do szpitali.

W wyniku katastrofy zmarło 5 górników. Czterej ciężko poparzeni mężczyźni zmarli w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Po 12 dniach poszukiwań znaleziono też ciało 42-letniego kombajnisty. Z protokołu sekcji zwłok górnika wynika, że przyczyną jego śmierci były wysoka temperatura i trujące gazy. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna zginął od razu.

(mpw)