16-latka, która przeżyła wypadek w Klamrach pod Chełmnem w Kujawsko-Pomorskiem, nie pamięta jak do niego doszło. Jak zeznała policjantom - spała. Samochodem jechało dziewięcioro nastolatków. Siedmioro zginęło na miejscu. To młodzi ludzie z Chełmna i dwóch pobliskich miejscowości: Borówna i Bieńkówki. Policja ustaliła, że nastolatkowie bawili się przy ognisku. Potem zabrali kluczyki rodzicom i wsiedli do auta, które stało zaparkowane na podwórku. Skutki ich przejażdżki okazały się być tragiczne. "Myślałem, że w grupę osób wjechał samochód" - opowiadał reporterowi RMF FM mężczyzna, który był na miejscu tuż po wypadku.

Świadkowie, którzy pierwsi pojawili się na miejscu tragedii mówią, że obudził ich potężny huk. Młoda kobieta, która mieszka kilkaset metrów od miejsca wypadku, otworzyła okno i usłyszała krzyki dobiegające z drogi. Gdy z latarką przybiegła na miejsce, ulicą szło dwoje młodych ludzi. Zakrwawiony chłopak błagał, by pomóc jego znajomym.

Podchodząc do samochodu napotykałam po drodze ciała młodych ludzi. Sprawdzałam po kolei, czy ktoś żyje. Jak okazało się, że nie, to jeszcze zauważyłam w rowie jedną, drugą, trzecią osobę... Chciało mi się stanąć na środku i krzyczeć z niemocy - opowiadała naszemu reporterowi Kubie Kałudze.

Świadkowie zadawali sobie tylko jedno pytanie: jak to możliwe, że ofiar wypadku jest tak dużo?

Ja myślałem, że w grupę osób wjechał ten samochód. Ci ludzie byli wszędzie porozrzucani, jak lalki - mówił roztrzęsiony mężczyzna.

Na miejscu zginęło czterech nastoletnich chłopaków i trzy dziewczyny. Najmłodsza z nich miała 13 lat.

Auto roztrzaskało się o drzewo, w środku nocy

Policja powiadomiła już o tragedii rodziny wszystkich uczestników wypadku w Klamrach. Natomiast na policyjnym parkingu badany jest już wrak rozbitego samochodu. Policjanci wciąż ustalają przyczyny wypadku. Biegły wstępnie wykluczył jednak, że przyczyną tragedii mógł być zły stan techniczny pojazdu.

Auto wygląda przerażająco, zmiażdżony jest cały tył pojazdu. Już po tym widać, że nikt z siedzących w tym miejscu nie miał szans na przeżycie.

Agnieszka Sobieralska z policji w Chełmnie nie potwierdza, że jedną z osób, która przeżyła jest kierowca. To wszystko musimy ustalić, aby się upewnić, kto siedział w chwili wypadku za kierownicą - tłumaczyła w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Kaługą.

W szpitalu w Grudziądzu przebywa 16-letni chłopak. Policjanci na razie nie mogli go jednak przesłuchać. Oprócz niego, tragiczny wypadek przeżyła także młoda dziewczyna. Wyszła już ze szpitala i jest pod opieką rodziców. Jak zeznała policjantom, nie pamięta jak doszło do wypadku. Twierdzi, że wtedy spała.

Wczoraj wieczorem cała grupa spotkała się u jednego z kolegów przy ognisku. Jak to młodzi ludzie - siedzieli, bawili się. W pewnym momencie ktoś z nich wpadł na pomysł, żeby się przejechać samochodem. Stało się prawdopodobnie tak, że bez wiedzy i zgody opiekunów wzięli sobie auto, które stało na podwórku. W zasadzie wychodzi na to, że jeździli bez celu - mówiła Anna Sobieralska.

Policja apeluje, żeby na chełmińską komendę zgłaszały się osoby, które wiedzą, co działo się z dziećmi przed wypadkiem. Każda informacja na ten temat jest dla nas cenna. Chcielibyśmy dokładnie ustalić przyczyny i okoliczności tego wypadku - mówiła Sobieralska.