Bielska prokuratura rozpoczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie wypadku polskiego autokaru na Węgrzech. Polscy śledczy prowadzą tę sprawę równolegle z węgierskimi organami ścigania. To od Węgrów zależy, czy przekażą śledztwo do Polski.

Bielska prokuratura rozpoczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie wypadku polskiego autokaru na Węgrzech. Polscy śledczy prowadzą tę sprawę równolegle z węgierskimi organami ścigania. To od Węgrów zależy, czy przekażą śledztwo do Polski.
Zdjęcie z miejsca wypadku /FERENC DONKA /PAP/EPA

W niedzielę ok. godz. 6 rano na autostradzie M5 w okolicy miejscowości Kiskunfélegyháza na południu Węgier doszło do wypadku autokaru, który wiózł polskich turystów z Bułgarii do kraju. Jechało nim 46 osób, wśród nich dwóch kierowców. Jeden z pasażerów zginął na miejscu. Trzy osoby doznały poważniejszych obrażeń. Polski autokar z tyską rejestracją z nieustalonych na razie przyczyn zjechał do przyautostradowego rowu. Według węgierskiej policji, moment wypadku miała nagrać kamera samochodu jadącego za autokarem. 

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej Agnieszka Michulec poinformowała, że czynności związane z wypadkiem podjęła Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała - Południe. Sprawą zajęła się bielska prokuratura, bo w tym mieście siedzibę ma firma organizująca wyjazd. Niewykluczone, że po przeprowadzeniu pierwszych czynności przez prokuraturę rejonową, sprawę przejmie prokuratura okręgowa.

Jest to na razie postępowanie wyjaśniające. Czynności są prowadzone równolegle (ze stroną węgierską - przyp. red.), ponieważ pierwszeństwo w prowadzeniu śledztwa w tej sprawie mają węgierskie organy ścigania - zaznaczyła prok. Michulec.

To od decyzji Węgrów zależy, czy postępowanie zostanie przekazane do Polski, czy też zostanie przeprowadzone w tym kraju w całości. Rzeczniczka wskazała, że zakres i kierunki postępowania polskiej prokuratury będą uzależnione właśnie od decyzji węgierskich organów ścigania.

Pasażerowie czekają na możliwość powrotu do Polski

Jak przekazały służby wojewody śląskiego, większość pasażerów autokaru nadal przebywa w szpitalach, przechodząc badania. Ci, którzy decyzją lekarzy mogą je opuścić, są przewożeni do hotelu, przy którym czekają autokary organizatora wyjazdu.

Według informacji reportera RMF FM, część osób ma wrócić do kraju już dzisiaj. Nie wiadomo jeszcze, o ile dokładnie osób chodzi. Turyści mają być odwożeni do tych miast, m.in. w Śląskiem, z których wyjeżdżali na wczasy.

Jak przekazał wcześniej PAP Marek Sanetra - dyrektor i właściciel bielskiego biura podróży Marco, które było organizatorem wyjazdu, do czasu powrotu pasażerowie mają zapewnione hotel i wyżywienie.

Po wypadku Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, że jeden z pasażerów zginął, a 24 osoby trafiły do szpitala, wśród nich trzy w stanie ciężkim. W niedzielę wieczorem telewizja węgierska podała, że na miejscu zmarł 35-letni mężczyzna, który wypadł przez okno i został przygnieciony przez autokar.

Według relacji telewizji, jeszcze zanim na miejsce przybyły służby ratownicze, wielu pasażerów samodzielnie wydostało się z pojazdu. Na miejsce skierowano dwa śmigłowce i 14 karetek, a poszkodowanych przewieziono do czterech szpitali: w Kesckemecie, Segedynie, Kiskunhalas i Szentes. Poważniejsze obrażenia odniosły trzy osoby, w tym chłopiec w wieku około 5 lat. Pozostałe 42 osoby też przewożono do szpitali na badania i obserwację.

Według informacji służb wojewody śląskiego, większość z grupy, która podróżowała autokarem, to mieszkańcy woj. śląskiego, m.in. Bielska-Białej, Tychów i Żywca, a także m.in. kilka osób z Lublina.