​Dwaj policjanci eskortujący kolumnę sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, ranni w wypadku w Warszawie, noc spędzili w szpitalu. Jak usłyszał nasz reporter w komendzie stołecznej, wstępnie zdiagnozowano u nich ogólne potłuczenia.

Lekarze zdecydowali jednak, że policjanci na razie nie zostaną jeszcze wypuszczeni do domu. Wieczorem w bok ich radiowozu uderzył samochód dostawczy. Jeden z funkcjonariuszy został zakleszczony w pojeździe - trzeba go było wycinać.

Spośród pozostałych rannych, piesza, którą potrącił radiowóz po uderzeniu przez półciężarówkę wyszła ze szpitala na własną prośbę. Natomiast kierowca furgonetki pozostaje pod okiem lekarzy. Ma m.in. obrażenia klatki piersiowej.

Przyczynę wypadku wyjaśni dopiero wszczęte dochodzenie. Oba samochody zostały zabezpieczone do badań. Wiadomo, że radiowóz, który jako tzw. pojazd filtrujący otwierał kolumnę sekretarza NATO, na czerwonym świetle przejeżdżał przez skrzyżowanie. Miał jednak wyłączone sygnały świetlne i dźwiękowe. Teraz będzie wyjaśniane, czy policyjny kierowca zachował należytą ostrożność.

Do wypadku doszło na nietypowym skrzyżowaniu - kolumna wyjeżdżała spod wiaduktu, gdzie jest bardzo ograniczona widoczność. Trzeba ostatecznie ustalić też, jakie światła miała kolumna jadąca lotniska. Osoby, które były na miejscu twierdziły, że czerwone. W tym celu zaplanowane są procesowe przesłuchania świadków, a także uczestników wypadku.

Dodatkowo sprawdzane jest, czy w okolicy skrzyżowania są kamery, które mogły zarejestrować co się stało. Będą też zabezpieczone tzw. diagramy sygnalizacji świetlnej z momentu zderzenia. 

Są natomiast wyniki badań obu kierujących na zawartość alkoholu - obaj byli trzeźwi.

Do wypadku doszło w czwartek ok. godz. 20 na skrzyżowaniu ulic Żwirki i Wigury oraz Hynka w Warszawie. Kolumna eskortowała sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, który zmierzał na spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą. Cztery osoby zostały ranne, natomiast Stoltenbergowi nic się nie stało.

(az)