Akcja służb po wypadku ukraińskiego autokaru na A4 została przeprowadzona w bardzo sprawny sposób - podkreśliła w sobotę wojewoda podkarpacki Ewa Leniart. W wypadku zginęło 5 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Policja stwierdziła, że jest za wcześnie, by mówić o przyczynach zdarzenia. Jak poinformowała PAP zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu Beata Starzecka zakończone zostały już oględziny zarówno miejsca wypadku, jak i samego autokaru.

Wojewoda podczas konferencji prasowej w Rzeszowie złożyła wyrazy współczucia dla rodzin ofiar wypadku. Leniart poinformowała, że po informacji o wypadku do zdarzenia skierowano Państwową i Ochotniczą Straż Pożarną, zespoły ratownictwa medycznego i policję. Służby zgłosiły się na miejscu zdarzenia w ciągu 10 minut od momentu otrzymania sygnału z dyspozytorni. Działania zostały bardzo sprawnie przeprowadzone - powiedziała.

Wojewoda podziękowała przy tym służbom za działania. Jak dodała, na miejscu wypadku stwierdzono 5 ofiar śmiertelnych oraz 39 osób wymagających hospitalizacji.

Ewa Leniart dodała, że "na ten moment" w szpitalach przebywa 29 osób, w tym 14 w stanie ciężkim. Autobusem podróżowało 57 osób, w tym dwóch kierowców. Wszyscy pasażerowie to obywatele Ukrainy.

Aktualnie pozostajemy w stałym kontakcie także z konsulem generalnym Ukrainy w Lublinie, jak również z ambasadorem Ukrainy w Polsce. Informujemy ich na bieżąco o sytuacji dotyczącej ich obywateli - wskazała wojewoda.

Jak zaznaczyła, przedstawiciel konsulatu przebywa w miejscu pobytu osób, które nie wymagają hospitalizacji. Dla osób tych został zorganizowany transport zastępczy tak, by mogły kontynuować podróż zgodnie ze swoim miejscem przeznaczenia - powiedziała Leniart.

Według informacji podanych przez wojewodę po wypadku do szpitala trafiło 39 osób, z czego 9 osób już wypisano i są one transportowane do bursy w Jarosławiu celem kontynuacji podróży.

Zidentyfikowano trzy z pięciu ofiar śmiertelnych

Jak poinformowała w sobotę PAP zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu Beata Starzecka zakończone zostały już oględziny zarówno miejsca wypadku, jak i samego autokaru.

Pojazd nie był wycieczkowy, ale rejsowy, więc podróżujące nim osoby były przypadkowe - podkreśliła.

Na miejscu wypadku udało się ustalić tożsamość trzech z pięciu ofiar - te osoby miały przy sobie dokumenty. To jedna kobieta i dwóch mężczyzn. Tożsamość dwóch pozostałych  będzie ustalana. Wiadomo jedynie, że były to kobiety.

Policja: Za wcześnie, by mówić o przyczynach

Zastępca komendanta wojewódzkiego policji Zbigniew Sowa powiedział, że jest za wcześnie, by powiedzieć coś o przyczynach zdarzenia.

Jeżeli chodzi o przyczyny tego wypadku to za wcześnie jest jeszcze teraz w tej chwili mówić, będzie to przedmiotem postępowania przygotowawczego pod nadzorem prokuratury. Będzie to wymagało niewątpliwie czasu, zapewne będzie powoływany biegły z zakresu wypadków drogowych, który będzie się wypowiadał co do stanu technicznego, jak też innych okoliczności całego tego zdarzenia - przekazał inspektor Sowa.

Poinformował, że "w sumie w działaniach brało udział około 50 policjantów". Byli też w tej pierwszej fazie bezpośrednio zaangażowani w akcję ratowniczą - dodał.

Pierwsze ustalenia śledczych

Zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu Beata Starzecka przekazała, że śledztwo będzie prowadzone w kierunku katastrofy w ruchu lądowym. Przemawia za tym m.in. liczba ofiar.

Podkreśliła, że brane są pod uwagę różne wersje śledcze, w tym umyślnego bądź nieumyślnego spowodowania katastrofy przez kierowcę. Mogły one być następstwem np. jego nieostrożności, czy też zaśnięcia za kierownicą, podjęcia niewłaściwego, czy spóźnionego manewru skrętu na pobliski MOP - wymieniała prok. Starzecka.

Ponadto prokuratura weryfikuje też, czy może do wypadku doszło z powodu stanu technicznego autokaru. Żadnej z tych możliwości na chwilę obecną nie da się wykluczyć, ani też jednoznacznie potwierdzić. Wszystkie weryfikujemy - podkreśliła prokurator.

Z zabezpieczonego do śledztwa tachografu wynika, że kierowca autokaru na chwilę przed wypadkiem jechał z prędkością 96-97 km na godzinę, ale tuż przed wypadkiem, przed ostatnie cztery sekundy prędkość pojazdu spadała z 95 do 45 km na godz. Wiadomo też, że uderzył w barierę ochronną, która dostała się pod autokar, a pojazd na niej niejako przewrócił się na prawy bok i stoczył się ze skarpy.

Obaj kierowcy byli trzeźwi. Pobrano od nich także krew m.in. na obecność narkotyków i innych środków odurzających. Wstępne testy nie wykazały ich obecności.

Ustalono też, że na przestrzeni ostatnich co najmniej 2 godzin i 45 minut kierowcy się nie zmieniali.

Prokurator zapewniła, że trwają przesłuchania tych świadków, których stan na to pozwala. Dodała, że drugi z kierowców, który siedział w chwili wypadku obok prowadzącego autokar, opuścił już szpital. Prokuratura zaplanowała na najbliższy czas czynności procesowe z jego udziałem.

Tragiczny wypadek

Autobus jadący z Poznania do Chersonia przed północą z nieznanych przyczyn zjechał z drogi, przebił bariery i wpadł do rowu. Sprawę bada prokuratura. Na razie wiadomo, że dwaj kierowcy byli trzeźwi - jeden z nich jest w stanie ciężkim. Autobusem nie jechała wycieczka zorganizowana - po drodze zabierano różnych pasażerów. Na pokładzie nie było też dzieci. Najpoważniejsze obrażenia odnieśli ci, którzy nie mieli zapiętych pasów.