Nie można wiązać próby odwołania Rzecznika Praw Dziecka z rzekomymi zakusami na prezesów NIK i NBP - twierdzą konstytucjonaliści w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Milczarz. To odpowiedź na obawy Prawa i Sprawiedliwości.

PiS podejrzewa, że próba odwołania Ewy Sowińskiej przez Platformę Obywatelską w porozumieniu z innymi ugrupowaniami to tylko wstęp, czy pretekst do wymiany innych ważnych urzędników na kadencyjnych stanowiskach. Sprawy pani rzecznik nie można jednak łączyć z szefami Najwyższej Izby Kontroli czy Narodowego Banku Polskiego, ponieważ sposób odwołania każdego kadencyjnego urzędnika regulują ustawy.

W tej o Rzeczniku Praw Dziecka zapisano, że można go odwołać jeśli sprzeniewierzył się sejmowej przysiędze. Właśnie na ten artykuł powołują się politycy Platformy Obywatelskiej, LiD i PSL domagając się odejścia Ewy Sowińskiej.

Nie mogliby natomiast na tych samych zasadach pozbyć się szefa NIK czy NBP, ponieważ w ustawach dotyczących tych dwóch urzędów artykułu o łamaniu ślubowania po prostu nie ma. Innymi słowy wykluczona jest wymiana szefów NBP i NIK-u tylko dlatego, że odwołano Rzecznika Praw Dziecka. Obawy PiS są więc nieuzasadnione - dodaje w rozmowie ze mną konstytucjonalista doktor Ryszard Piotrowski.