W weekendowej prasie powraca sprawa tego, w jaki sposób partie polityczne wykorzystują pieniądze z budżetu. Kto wydaje krocie na wino i marketing? Jacy komentatorzy dostają wynagrodzenie za współpracę z Sojuszem Lewicy Demokratycznej? Odpowiedzi na te pytania już teraz znajdziecie w naszym przeglądzie prasy.

Wydatki SLD, PSL i RP bez tajemnic

W weekendowym wydaniu "Gazety Wyborczej" znajdziemy drugą część raportu o tym, na co partie przeznaczają pieniądze przekazywane im z budżetu państwa. Tym razem gazeta bierze pod lupę wydatki Ruchu Palikota, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. "Wokół partii powstają folwarki, na partiach zarabiają firmy partyjnych działaczy. Podejrzane są też wysokie sumy na restauracje i hotele. Jasne, że partyjni działacze muszą się spotykać, ale w czasach kryzysu mogliby nieco zacisnąć pasa" - przekonuje "GW" i przytacza konkretne sumy z wyciągów bankowych partii złożonych w Państwowej Komisji Wyborczej. Okazuje się, że SLD wydał 130 tysięcy złotych na partyjne spotkanie w luksusowym spa. 220 tysięcy dostała agencja Reklamowo-Dźwiękowa działacza SLD Łukasza Naczasa. Według dokumentów, firmie zapłacono za "bieżący monitoring i analizy mediów elektronicznych, a także obsługę strony WWW innych narzędzi komunikacji elektronicznej".

Podobnie jak PO i PiS, Sojusz płacił z budżetowych pieniędzy ekspertom i komentatorom politycznym. "Piotr Tymochowicz, który porzucił Palikota, by dla SLD szkolić młodych liderów, zainkasował 10 tys. zł. Eksperci tacy jak Rafał Chwedoruk, Leokadia Oręziak, Anna Materska-Sosnowska, Jan Hartman, Wawrzyniec Konarski, Robert Walenciak czy Marek Chmaj dostali po 2-8 tys. zł" - wylicza "GW".

W wydatkach Ruchu Palikota uwagę zwracają zwłaszcza sumy wydane na działania promocyjne. "1,67 mln zł - Stroer Media - billboardy; 517 tys zł. - Art Graf Artur Wójcik - Poligrafia; 196 tys. zł - Studio Sylwia Witkowska - branża nieznana; 160 tys. zł -  eFF Ewa Stefanowicz - organizacja imprez" - oto kilka najkosztowniejszych operacji z listy publikowanej w "GW". Trudno przejść też obojętnie obok 33 tysięcy złotych wydanych na... wino. "Pamiętamy, jak Palikot piętnował kancelarię prezydenta Lecha Kaczyńskiego za zakup alkoholu" - podkreśla "GW".

Na chorowanie trzeba mieć sporo pieniędzy

"Mimo że Polacy kupują mniej leków na receptę, tylko w pierwszym kwartale tego roku zostawili w aptekach o 70 mln zł więcej za leki pełnopłatne niż w analogicznym okresie ubiegłego roku" - pisze w weekendowym wydaniu "Gazeta Polska Codziennie". Według dziennika, powodem tej sytuacji jest strach lekarzy przed karami za błędne wypisywanie recept z refundacją. "Część z nich woli zapisywać specyfiki pełnopłatne lub nawet te, które są na liście leków refundowanych przepisywać na 100 proc" - tłumaczy "GPC".