Tomasz J., podejrzewany o spowodowanie wybuchu na poznańskim Dębcu, został wybudzony ze śpiączki. Zaczął mówić i jest z nim logiczny kontakt. Wcześniej były obawy, że mężczyzna - ze względu na oparzenia górnych dróg oddechowych – nie będzie mógł wypowiadać żadnych słów. Okazało się, że jest inaczej. Jego stan znacznie się poprawił. Teoretycznie oznacza to, że może zostać przesłuchany. W praktyce – trzeba będzie na to poczekać.

We wtorek na "przekazanie" pacjenta śledczym nie chcieli zgodzić się lekarze. Po wspólnych ustaleniach prokuratury z personelem szpitala wiadomo, że w czwartek pacjent przejdzie kolejne badania toksykologiczne. Chodzi o to, by mieć absolutną pewność, że potencjalny sprawca morderstwa i eksplozji, nie jest już pod wpływem leków. Pacjent przyjmował pewne leki, ale musimy mieć pewność, że jego stan zdrowia jest już na tyle stabilny, że w przyszłości jego wyjaśnienia nie zostaną podważone - mówi Monika Turska Nowak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Jeśli w ewentualnym procesie okazałoby się, że pacjent został przesłuchany zbyt wcześnie, rzeczywiście mogłoby to stanowić "furtkę" dla obrony do stwierdzenia, że słowa mężczyzny nie są wiarygodne.

Prokuratura rozważa też powołanie biegłego, który będzie mógł wydać opinię o stanie zdrowia pacjenta. Taki dokument też może być kluczowy w przygotowywaniu materiału do ewentualnego procesu sądowego.

Decyzja o przesłuchaniu mężczyzny zapadnie więc po badaniach toksykologicznych. To, co zezna Tomasz J. może być kluczowe dla rozwiązania sprawy. Śledczy wciąż nie znaleźli narzędzia zbrodni, którym miał zamordować swoją żonę. Szukają go w gruzach wywiezionych spod kamienicy na plac strzeżony przez policję.

Co dalej z kamienicą?

Wiadomo już, że zarządcy częściowo zawalonej kamienicy nie mają pieniędzy na prace budowlane związane z zabezpieczeniem murów budynku lub ewentualną rozbiórkę. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowalnego nakazał im zlecenie ekspertyzy budowlanej. To od niej będzie ostatecznie zależało, czy budynek zostanie wyburzony w całości czy jedynie w części, która jest najbardziej zniszczona. 

Dziś teren wokół kamienicy został zabezpieczony wysokim, metalowym ogrodzeniem. Ruin cały czas pilnuje policja. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, po wstępnej ocenie stanu kamienicy - nie zgodził się, by ktokolwiek wszedł na jej teren. Konstrukcja jest niestabilna, wejście do tego budynku jest niemożliwe ze względu na bezpieczeństwo. Konsultowaliśmy to ze strażakami, którzy powiedzieli, że ewentualna akcja ratunkowa, ewakuacja gdyby ktoś np. pod wpływem emocji zemdlał w mieszkaniu - byłaby bardzo trudna i niezwykle ryzykowna - mówił Paweł Łukaszewski z rozmowie z RMF FM. Oznacza to, że mieszkańcy, którzy w ocalałej części budynku zostawili swoje rzeczy, najprawdopodobniej nie będą mogli po nie wrócić. Już na to nie liczę, że się uda tam wejść. Bardzo byśmy chcieli, ale wiemy że nie ma takiej możliwości. Mamy jeszcze nadzieję, że może się jeszcze uda, dzięki uprzejmości strażaków albo policjantów. Będziemy czekać, zobaczymy - mówi pani Małgorzata, mieszkanka ocalałej części kamienicy.

Problem z mieszkaniami

Przedwczoraj poszkodowani poróżnili się z zastępcą prezydenta Poznania Jędrzejem Solarskim. Poszło o dwa pierwsze mieszkania przydzielone przez miasto, z których zrezygnowali. W jednym z nich miała zamieszkać samotna, starsza kobieta, ze zwyrodnieniem stawu biodrowego. Kobieta nie przyjęła oferty, bo lokal znajdował się na wysokim piętrze kamienicy. Musiałaby więc pokonywać długie i kręte schody. Rodzina, która miała zamieszkać w drugim z lokali, obawiała się z kolei nowych sąsiadów. Wtedy z-ca prezydenta Poznania miał się zdenerwować i powiedzieć, że "przeszkadza im alkoholik, a wcześniej mieszkali z psychopatą". Spotkanie zakończyło się w nerwowej atmosferze, ale dziś urzędnicy i mieszkańcy wrócili do rozmów.

To nie jest spór, nie wyolbrzymiałby tego. Jedziemy dalej, nie wracamy do tego tematu. Prosiłem mieszkańców o współpracę. Mamy taki a nie inny zasób lokalowy i chcemy jak najszybciej mieszkańców stąd wyprowadzić, oni też tego bardzo chcą - mówił w środę w rozmowie z RMF FM Jędrzej Solarski, który przedstawił kolejne oferty poszkodowanym. Wśród nich kilka mieszkań komunalnych do remontu i kilka mieszkań w tzw. TBS-ach. Jedna z rodzin oglądała mieszkanie w środę po 13:00. Kolejne będą mogły to zrobić prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. W czwartek rano spotykają się w tej sprawie z pełnomocniczką prezydenta miasta ds. interwencji lokatorskich. Część z mieszkań w TBSach jest już gotowa do zamieszkania, ale nie mają mebli czy wyposażenia. Na papierze widziałem, że to nowy budynek(...) Dostaliśmy zapewnienie od miasta, że są sponsorzy, którzy chcą pomóc w wyposażeniu tych mieszkań - mówił dziś dziennikarzom pan Paweł, który na Dębcu mieszkał z żoną i 9-miesięczną córką. Mieszkańcy byli zadowoleni po dzisiejszym spotkaniu i liczą, że teraz droga do nowego lokum, adekwatnego do ich potrzeb i możliwości będzie już łatwiejsza. Tu nie ma jakichś wielkich oczekiwań, prosimy o trochę wyrozumiałości, trochę empatii. Prosimy żeby nie traktować tych ludzi jako osób, które oczekują nie wiadomo czego. (...) w emocjach padły różne słowa, ale tu nie chodzi o to, żebyśmy określili tych państwa, którzy mieli być nowymi sąsiadami jako jakiś margines. Choroba alkoholowa to jest straszna rzecz, ja wiem co to znaczy życie z alkoholikiem i wiem, że dla osób które się o to otarły, strat w nowe życie powinien być w trochę innych okolicznościach - tłumaczył chwilę po spotkaniu z urzędnikami pan Wiesław, zięć jednej z poszkodowanych mieszkanek.

Na nowe lokum czeka 11 rodzin. Wciąż mieszkają w hotelu na Dębcu, gdzie schronili się zaraz po wybuchu w ich kamienicy. Mają nadzieję, że Wielkanoc spędzą już - jak sami mówią - w nowych kątach. Jeśli nie uda się przeprowadzić do tego czasu, miasto zadeklarowało dziś, że pomoże w zorganizowaniu świąt jeszcze w hotelu. 

(m)