Mieszkańcy bloku w Bytomiu, w którym w poniedziałek wieczorem doszło do wybuchu gazu, na razie nie mogą wrócić do swoich mieszkań. Pogotowie gazowe stara się odnaleźć i usunąć miejsce rozszczelnienia gazociągu.

Mieszkańcy bloku w Bytomiu, w którym w poniedziałek wieczorem doszło do wybuchu gazu, na razie nie mogą wrócić do swoich mieszkań. Pogotowie gazowe stara się odnaleźć i usunąć miejsce rozszczelnienia gazociągu.
Zdj. ilustracyjne /Paweł Pawłowski /RMF FM

W eksplozji została ranna kobieta, z dziesięciopiętrowego budynku ewakuowano ponad 100 osób. Wszystko wskazuje na to, że gaz ulatniał się nie w samym wieżowcu, ale z rury obok niego. Jak informuje nasz reporter Marcin Buczek - gazownikom wciąż nie udało się odnaleźć miejsca, w którym doszło do uszkodzenia rury.

Do eksplozji doszło w mieszkaniu na parterze 11-kondygnacyjnego bloku przy ul. Hlonda w dzielnicy Stroszek. Z budynku ewakuowano 111 osób, dla których przygotowano miejsce w pobliskiej szkole i autokarze. Większość z nich znalazła schronienie u bliskich lub znajomych. Dwiema, które ze względu na stan zdrowia nie mogły opuścić mieszkań, opiekowali się strażacy, którzy na bieżąco monitorowali stężenie gazu.

Choć wybuch uszkodził jedno z mieszkań, konstrukcja budynku nie wygląda na naruszoną. Oceni to jednak inspektor nadzoru budowlanego. Razem z gazownikami zdecyduje, kiedy mieszkańcy będą mogli wrócić do siebie. Na miejscu ciągle jeszcze jest straż pożarna, która zabezpiecza miejsce wybuchu.

(az)