Planowane na październik wybory samorządowe odbędą się najprawdopodobniej w listopadzie, a być może dopiero wiosną. Plany rządu i parlamentu zepsuł nieco Trybunał Konstytucyjny, który zakwestiononował w ordynacji wyborczej zapis dotyczący przeliczania głosów na mandaty. Posłowie na poprawę ustawy mają zaledwie 3 posiedzenia Sejmu - tyle zostało do wakacji.

Ostateczna decyzja o terminie wyborów jeszcze nie zapadła, ale wiosenny scenariusz jest brany pod uwagę, głównie w szeregach SLD.

Niektórzy go krytykują, gdyż przez te kilka miesięcy poparcie dla lewicy może jeszcze bardziej spaść. Inni go chwalą. W październiku bowiem wygasają kadencje rad gmin, powiatów i sejmików samorządowych. Gdyby więc wybory odbyły się wiosną, można byłoby długo rządzić bez kontroli rad i tak ustalić budżety, by zostały pieniądze na kampanię wyborczą.

Oczywiście, posłowie oficjalnie odżegnują się od takich kombinacji, ale przyznają, że termin wiosennych wyborów jest rozważany.

Nawet jeśli do samorządu wybierać będziemy jesienią, to nie zmienia to faktu, że w Polsce prawo tworzy się w ostatniej chwili, na kolanie, a ważne decyzje o terminach wyborów zależą od politycznych gierek.

foto: Archiwum RMF

07:00