Wrocławscy urzędnicy, po interwencji RMF FM, odsuwają na dalszą przyszłość wprowadzenie opłat za wstęp do miejskich parków. Jednocześnie bronią stanowiska, że dzięki biletowaniu łatwiej byłoby utrzymać te tereny w dobrym stanie.

Jeżeli będą, to będą to naprawdę symboliczne odpłatności. Np. jeżeli chodzi o ogród japoński, tam nie ma znaczenia funkcja dochodowa. Punktem wyjścia było ograniczenie wejść tych tabunów ludzi, którzy by przeszli przez ogród - przekonywał naszego reportera Macieja Stopczyka Mieczysław Popławski z wrocławskiej Zieleni Miejskiej:

Dzięki opłatom radni z Wrocławia chcieli utrzymać pewien standard, który ich zdaniem wciąż jest coraz wyższy: w parkach pojawiają sie karuzele, drogie rośliny i kosztowne ławki. Takie udogodnienia oczywiście przyciągają mieszkańców, a większa liczba odwiedzających oznacza w konsekwencji większe zniszczenia i koszty utrzymania terenów zielonych w mieście.

Z parków korzystają jednak osoby, które nie mają zbyt wiele pieniędzy na inne rozrywki, na przykład matki z dziećmi czy emeryci. Wprowadzenie opłat za spacerowanie wśród rabatek oznacza, że nie będą mieli gdzie się podziać. Ich zdaniem problemem w takim miejscu faktycznie są połamane ławki i walające się puszki po piwie, ale biletowanie wstępu do parku to zbyt radykalne rozwiązanie. W najlepszym przypadku wandale przeniosą się na osiedlowe podwórka. A wraz z nimi niestety ci, dla których park będzie zbyt drogim luksusem.