Byłem na sali plenarnej, kiedy Donald Tusk poparł procedurę Komisji Europejskiej prowadzącą do sankcji przeciw Polsce. Powiedziałem sobie w myślach: „Co za szmata” – mówi w rozmowie z tygodnikiem „wSieci” Jacek Saryusz-Wolski, europoseł niezrzeszony. Były polityk Platformy Obywatelskiej odpowiada m.in. na pytania dotyczące swojej kandydatury na przewodniczącego Rady Europejskiej.

Byłem na sali plenarnej, kiedy Donald Tusk poparł procedurę Komisji Europejskiej prowadzącą do sankcji przeciw Polsce. Powiedziałem sobie w myślach: „Co za szmata” – mówi w rozmowie z tygodnikiem „wSieci” Jacek Saryusz-Wolski, europoseł niezrzeszony. Były polityk Platformy Obywatelskiej odpowiada m.in. na pytania dotyczące swojej kandydatury na przewodniczącego Rady Europejskiej.
Jacek Saryusz-Wolski /PAP/EPA/STEPHANIE LECOCQ /PAP/EPA

Rada Europejska nie powinna wybierać przewodniczącego bez wsparcia kraju macierzystego. Sam wspierałem elekcję Donalda Tuska na pierwszą połowę kadencji. Ale po przekroczeniu tej granicy zgodziłem się na propozycję Jarosława Kaczyńskiego. Szedłem na druty, choć wielu mówiło: "Nie rozumiemy" - relacjonuje Saryusz-Wolski w rozmowie z tygodnikiem.

Chodziło o to, aby rejtanowskim gestem przeciwstawić się biczowaniu Polski oraz by nie było sytuacji, w której Polska nawet nie może zgłosić weta i odciąć się od tej, dla niej nie do zaakceptowania, kandydatury. A był taki zamiar, by przeprowadzić wybór po cichu, okólnikiem, ponad głową Polski - tłumaczy.

Mam wrażenie, że ta ułańska szarża coś jednak dała. Już przy obchodach 60-lecia traktatów rzymskich szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker miał powiedzieć w Rzymie, że Komisja musi przemyśleć relacje Unii z państwami członkowskimi. A parę dni później Frans Timmermans ogłosił, że Komisja rezygnuje z użycia przeciw Polsce art. 7 przewidującego sankcje. Moim zdaniem poprawnie odczytali polską determinację. A szkody wyrządzone Polsce były przeogromne. Ten czas, kiedy Polsce spadły ratingi, przyniósł straty idące w miliardach. I wielkie straty wizerunkowe - zauważa Jacek Saryusz-Wolski.

W rozmowie z tygodnikiem Saryusz-Wolski mówi także o swoich poglądach na politykę Polski w stosunkach z Unią Europejską. Na wykładach dla studentów zwykłem dzielić polską scenę pod kątem relacji z Unią. Używałem figury piłkarskiego meczu. Są tacy, którzy siedzą na trybunach i gwiżdżą na UE: to eurosceptyczni negatywiści. Są ci, którzy dają Unii bezkrytyczny aplauz: naiwni euroentuzjaści. I są ci, którzy wychodzą na boisko - wylicza.

Cały wywiad w nowym numerze tygodnika "wSieci". W sprzedaży już od 12 czerwca, także w formie e-wydania. 

(mn)