„W ostatnich latach Polski Instytut Sztuki Filmowej stał się instytucją skonfliktowaną, pogrążoną w decyzyjnym chaosie, udzielającą tajemniczych pożyczek ludziom, którzy zamiast spłacać długi, oddają w zamian majątkowe prawa autorskie do swoich filmów” – pisze w najnowszym wydaniu tygodni „wSieci”. „Kto naprawdę czerpie korzyści z PISF: polska kinematografia czy wąska grupa wzajemnej adoracji?" – pyta autor artykułu analizując sytuację w Instytucie.

„W ostatnich latach Polski Instytut Sztuki Filmowej stał się instytucją skonfliktowaną, pogrążoną w decyzyjnym chaosie, udzielającą tajemniczych pożyczek ludziom, którzy zamiast spłacać długi, oddają w zamian majątkowe prawa autorskie do swoich filmów” – pisze w najnowszym wydaniu tygodni „wSieci”. „Kto naprawdę czerpie korzyści z PISF: polska kinematografia czy wąska grupa wzajemnej adoracji?" – pyta autor artykułu analizując sytuację w Instytucie.
Zdjęcie ilustracyjne /PAP/Marcin Bielecki /PAP

Dziennikarz tygodnika "wSieci" opisuje ogromny bałagan, jaki panuje w PISF: "Zwalniani dyrektorzy dostają kolejne umowy, dzięki którym,  już po wypowiedzeniu kontraktu, dalej pracują dla instytutu. Radcy prawni PISF świadczą usługi dla kancelarii obsługujących umowy dotyczące produkcji filmowych, które wcześniej opiniował dział prawny instytutu. Ten chaos organizacyjny nie przeszkadza w udzielaniu dziwnych pożyczek ludziom, o których można napisać wiele, ale na pewno nie to, że są młodymi i początkującymi twórcami. Bo przecież trudno Grzegorza Hajdarowicza, jednego z beneficjentów PISF-owych pożyczek, pomylić z biednym i ambitnym studentem łódzkiej Filmówki - czytamy w artykule. Jeśli doda się do tego, że niektóre pożyczki udzielane  przyjaciołom zastępcy dyrektora PISF w ogóle nie są spłacane, w zamian za to  instytut przejmuje w dość tajemniczy sposób(przynajmniej w kwestii dochodów) prawa autorskie do sponsorowanych filmów, to mamy już jakiś zarys bałaganu panującego w tej instytucji. A to wszystko to zaledwie wierzchołek góry lodowej - podkreśla tygodnik.

"W 2015 r. wciąż nie zostały zwrócone pożyczki z 2008 r., które opiewały na łączną kwotę, bagatela, 4 mln zł. Z publikacji prasowych wiadomo było, że chodzi tu o takie filmy jak "Skorumpowani", "Od pełni do pełni" oraz "Miłość na wybiegu". W końcu udało mi się dowiedzieć, że w pełni pożyczkę spłacił na razie jedynie producent filmu "Od pełni do pełni" w reżyserii Tomasza Szafrańskiego - pisze Artur Ceyrowski. Film "Miłość na wybiegu" wyreżyserowany przez Krzysztofa Langa spłacany jest w ratach, termin ostatniej upływa w grudniu 2016 r. Najciekawiej wygląda pożyczka udzielona producentowi filmu "Skorumpowani" w reżyserii Jarosława Żamojdy, prywatnie przyjaciela wicedyrektora PISF Jerzego Barta, która została uregulowana poprzez przejęcie majątkowych praw autorskich do dwóch filmów pożyczkobiorcy w formie aktu notarialnego" - wyjaśnia.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika "wSieci". Już 3 października, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

(mn)