Najwcześniej za pół roku pasażerowie we Wrocławiu z odpowiednim wyprzedzeniem dowiedzą się, na który peron wjedzie ich pociąg. Teraz taka informacja podawana jest średnio 5 minut przed wjazdem składu. PKP wycofuje się z deklaracji złożonych na naszej antenie, że otwarcie kolejnego wyremontowanego peronu pozwoli przekazywać informacje szybciej.

Dokładnie tydzień temu Bartłomej Sarna z wrocławskiego PKP obiecywał, że sytuacja pasażerów zmieni się jeszcze w grudniu. Na pewno w grudniu, gdy zostanie udostępniony peron pierwszy - zapewniał.

W weekend rzeczywiście peron został otwarty. Problem w tym, że pasażerowie nadal są zdezorientowani. Co więcej - jak informuje nasza dziennikarka Barbara Zielińska, która interweniowała w tej sprawie - jeszcze przez kilka najbliższych miesięcy podróżujący pociągami będą narażeni na wbieganie do składu w ostatniej chwili.

Powód? Kolejarze tłumaczą, że trzeba dostosować dwa systemy informatyczne, które w tej chwili pracują na dworcu - i stary, i nowy. Na razie bowiem ze sobą nie współgrają, bo nie da się przyspieszyć prac remontowych. A tych jest wyjątkowo dużo.

PKP zmienia więc ton: nie obiecuje, a jedynie deklaruje, że zrobi co może, by pasażerom "żyło się lepiej".

Jeżeli jakikolwiek element układanki wypadnie z tego całego planu, jakim jest rozkład jazdy, wtedy te informacje faktycznie mogą się pojawiać zbyt krótko. Cały czas staramy się ,aby te informacje były w odpowiednim czasie - tłumaczył Oskar Olejnik z PLK. I dodaje, że remont ma istotny wpływ na życie dworca.

Tyle tylko, że o tym pasażerowie wiedzą doskonale. I odczuwać będą to we własnych nogach jeszcze długie miesiące. Pytanie zatem po co obiecywać, że będzie lepiej, skoro może być nawet gorzej.