Przełom w leczeniu nadciśnienia u chorych odpornych na leki. Lekarze z Wrocławia, za pomocą niewielkich elektrod wprowadzanych przez tętnicę, zniszczyli u dwóch pacjentów źle funkcjonujące kłębki szyjne. Odpowiadają one za kontrolę ciśnienia krwi w organizmie. Miesiąc po zabiegu pacjenci czują się dobrze.

Na nadciśnienie cierpi co trzeci Polak. W wielu przypadkach nie pomagają leki. Pacjenci cierpią na bóle głowy i są przemęczeni. To dla takich osób nowa metoda może okazać się niezastąpiona.

Lekarze z 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu miesiąc temu przeprowadzili dwa zabiegi. Metodę zastosowano u 38- letniej kobiety ze Stargardu Szczecińskiego i 64-letniego mężczyzny z Bielawy. Średnie ciśnienie krwi u pacjentki przed zabiegiem wynosiło 157 mmHg. Po operacji spadło do 118 mmHg. U mężczyzny przed zabiegiem wynosiło 172 mmHg, po zabiegu jedynie 141 mmHg.

Przed zabiegiem brałam sześć lekarstw. Żadne nie pomagały. Nie mogłam pracować. Ciągle bolała mnie głowa. Teraz leków jest mniej. Bóle ustąpiły i czuję, że znów mogę normalnie żyć - przyznaje kobieta.

Na świecie przeprowadzono do tej pory cztery podobne zabiegi. Lekarze z Wrocławia tylko w tym roku chcą przeprowadzić ich kilkanaście. Opracowali już dokładną metodę kwalifikacji pacjentów. Z metody będą korzystać przede wszystkim pacjenci, u których terapia farmakologiczna nie przynosi efektów. Metoda ze względu na duże ryzyko powikłań nie będzie stosowana u chorych z miażdżycą lub po udarze - przyznaje doktor Stanisław Tubek.

Zabieg trwa maksymalnie 45 minut. Jest mało inwazyjny. Przez tętnicę udową wprowadza się cewnik, który trafia do tętnicy szyjnej. Wprowadzane są tam dwa ramienia z niewielkimi elektrodami. Płynie przez nie prąd, który uszkadza kłębki szyjne. W przyszłości czas przeprowadzania zabiegu może się skrócić nawet do kilkunastu minut.

Przygotowania do przeprowadzenia zabiegów we Wrocławiu trwały dwa lata.