Kierowcy jadący dwukierunkową ulicą Rakowiecką we Wrocławiu łapią się za głowy. Na szerokiej dotąd jezdni pojawiły się linie, wysepki i słupki, które trzeba omijać. W praktyce ktoś musi się zatrzymać, by przejechać mógł ktoś.

Miasto tłumaczy, że tego chcieli mieszkańcy. Mało kto miał tam bowiem na liczniku przepisowe 30 km/h. Zastosowane rozwiązania mają na celu fizycznie wymusić przestrzeganie wprowadzonego ograniczenia prędkości. To jedna z najskuteczniejszych obecnie metod - tłumaczy Elżbieta Maciąg z Urzędu Miejskiego Wrocławia.

Zdania kierowców są podzielone. Jedni uważają, że "dziwacznie to wygląda, ale jest dobrze". Do niczego się jeździ. Jest utrudniony ruch, w końcu będą wypadki - twierdzą inni.

Opracowanie: