Pacjentka wrocławskiego szpitala wojskowego, której sąd odmówił leczenia stwardnienia rozsianego, będzie nadal dostawać potrzebny lek. Lek Gilenya to najnowszy preparat dostępny w medycynie i bardzo drogi. Preparat nie jest objęty żadnym programem leczniczym w Polsce.

Decyzję o tymczasowej kontynuacji kuracji podjął komendant szpitala. O losie pacjentki zdecyduje jednak lekarskie konsylium. Pacjentka pozna ich decyzję tak szybko jak będzie to możliwe. Komendant szpitala wojskowego chce zebrać polskie autorytety medyczne w dziedzinie neurologii - mówi wicedyrektor wrocławskiego szpitala pułkownik Wiesław Ruszkowski.

To ten zespół ma odpowiedzieć na pytanie czy preparat, jaki podawany jest pacjentce, jest jedynym jakim można ją skutecznie leczyć, być może bowiem można zastosować jakąś alternatywna metodę. Jedno opakowanie tego leku, wystarczające na 28 dni kuracji, kosztuje osiem tysięcy złotych.

Wrocławski Sąd Apelacyjny zmienił wczoraj postanowienie Sądu Okręgowego, który nakazał szpitalowi leczenie pacjentki chorej na stwardnienie rozsiane (SM) lekiem Gilenya. Preparat jest zarejestrowany w Polsce, ale nie jest refundowany.

28-letnia Dorota Zielińska od 9 lat choruje na stwardnienie rozsiane. Wcześniej była leczona m.in. interferonem, który znajduje się na liście terapii refundowanych przez NFZ. Ten specyfik mogła przyjmować w domu. Później lek przestał jej pomagać, a postępująca choroba sprawiła, że mogła się poruszać już tylko na wózku.

Wtedy rozpoczęła przyjmowanie leku Gilenya - dzięki wsparciu prywatnych osób. Półroczne przyjmowanie leku pozwoliło Zielińskiej poruszać się o własnych siłach. Gdy skończył się zapas leku - ponownie przestała chodzić. Wtedy wystąpiła do sądu o leczenie lekiem Gilenya. Sąd pierwszej instancji w ramach zabezpieczenia powództwa nakazał 4. Wojskowemu Szpitalowi Klinicznemu we Wrocławiu zastosowanie terapii tym preparatem. Obecnie kobieta przebywa na oddziale szpitala wojskowego, gdzie podawany jest jej lek.