Zaledwie 7 mln złotych - zamiast przewidywanych 20 mln - wpłynęło z elektronicznego systemu opłat od kierowców ciężarówek podczas pierwszych 12 dni funkcjonowania systemu - ustalił nasz reporter Paweł Świąder. Ten niedobór to efekt zbyt małej liczby zainstalowanych bramek naliczających opłaty.

Z powodu mniejszych wpływów, wykonawca musi zrekompensować brakujące opłaty od kierowców. Według wstępnych szacunków, każdego dnia powinno z nich wpływać ok. 2 mln złotych. Po 12 dniach zaksięgowano zaledwie 7 mln, więc całą resztę firma będzie musiała dopłacić.

Oprócz rekompensat, firma nie otrzyma też pełnego wynagrodzenia. Generalna Dyrekcja Dróg wypłaca je w miesięcznych ratach, które zmniejsza z uwagi na niepełną szczelność systemu. Drogowcy nie chcą powiedzieć, o ile mniejsze są te wypłaty. Wykonawca z kolei nie ujawnia, ile ta szczelność wynosi, ale według ekspertów nie więcej niż 50 proc.

System e-myta rodzi się w bólach, a wpływy, które ma zapewnić, miały być poważnym zastrzykiem finansowym dla drogowców. Na razie to wciąż tylko plany.