Senat opowiedział się za dniem wolnym 12-stym listopada, ale z poprawkami. Wprowadzono ograniczenie handlu, analogiczne do tego, jakie obowiązuje w niedziele i dni świąteczne. Teraz ustawa ponownie trafi do Sejmu, a następnie będzie musiał podpisać ją prezydent. Andrzej Duda mógłby złożyć pod nią podpis dopiero 9 listopada.

"Ustawa o ustanowieniu Święta Narodowego z okazji Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej (projekt poselski) została przyjęta przez Senat z 3 poprawkami. Ustawa przewiduje, że 12 listopada 2018 r. będzie uroczystym świętem narodowym i dniem wolnym od pracy. Pozwoli to Polakom na godne uczczenie setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości poprzez wydłużenie czasu na uroczystości do 3 dni - od 10 do 12 listopada. Tego dnia będą pracować jednak publiczne szpitale, ambulatoria i apteki" - czytamy w komunikacie Senatu. 

Pomysł od początku budzi duże kontrowersje, m.in. ze względu na ekspresowe tempro procedowania w parlamencie. Wcześniej senatorowie PiS rozkładali ręce i przyznawali "ustawa wywoła perturbacje, ale - jak mówili - "zostaliśmy postawieni pod ścianą - nie mamy czasu". 

Dziś senator Jan Rulewski z PO złożył poprawkę, bo - jak mówił - nie zgadza się na dyskryminację niektórych pracowników.

Główna poprawka sprowadza się do tego, żeby to święto było - tak jak wszystkie święta w Polsce i chyba na świecie - dla wszystkich - stwierdził. 

Poprawki o podobnej treści złożył także senator PiS Czesław Ryszka.  Chwilę wcześniej był on pytany o straty dla handlu z uwagi na wolny dzień. Według niektórych szacunków, mogą one wynieść nawet kilka miliardów złotych.

Wartość tego świętowania przewyższa te liczby strat - powiedział.

Głosowanie nad kontrowersyjnym pomysłem odbędzie się jeszcze dziś. 

Szpitale, sądy, przedsiębiorcy...

Już wcześniej reporter RMF FM zwracał uwagę, że posłowie uchwalili ustawę i w ostatniej chwili wyłączyli spod ustawy szpitale i przychodnie, by pacjenci nie stracili zaplanowanych wizyt i zabiegów.

Pracownicy służby zdrowia skarżyli się jednak, że to dezorganizacja ich życia - nie będą mieli z kim zostawić dzieci, gdyż żłobki, przedszkola i szkoły będą przecież zamknięte.

Problem dotyczy nie tylko lekarzy i pielęgniarek, ale także ratowników, sanitariuszy, rejestrantów, laborantów, techników oraz radiologów. 

Nawet 16 tysięcy rozpraw i posiedzeń sądu może zostać odwołanych - i to tylko szacunkowe dane. Wiadomo, że w samym Sądzie Okręgowym w Warszawie z wokandy 12 listopada spadnie 220 spraw. Większość tych spraw to sprawy cywilne, np. podział majątku, rozwód, odszkodowanie - sprawy, gdzie występują dwie strony sporu.

Politycy PiS nie widzą jednak problemu. Według senatora Jarosława Obremskiego, sądy i tak pracują opornie. Podobny argument politycy stosują, gdy mowa jest o stratach przedsiębiorców. Mówią, że przez jeden dzień gospodarka nie zbankrutuje.

(ph)