Wojskowe Komendy Uzupełnień zwiększają aktywność. Wysyłają więcej próśb o wyjaśnienie swej sytuacji i więcej wezwań do odbycia służby w armii. A wszystko to na niespełna pięć miesięcy przed zakończeniem przymusowego poboru do wojska. Tych, którzy będą się uchylać, wymiar sprawiedliwości może szukać aż przez dziesięć lat.

Minister Bogdan Klich oficjalnie tłumaczy, że aktywność WKU jest zapewne niezamierzona i wiąże się z "porządkowaniem papierów przez odpowiedzialnych za pobór urzędników".

Do końca grudnia wszyscy oficerowie, pracownicy WKU muszą zamknąć sprawy poboru. W związku z tym muszą mieć porządek w papierach. Do tego potrzebne jest pełne rozpoznanie spraw, które nie zostały załatwione - powiedział reporterowi RMF FM szef resortu obrony. Posłuchaj relacji Konrada Piaseckiego:

Strach poborowych rozumie major Andrzej Sowa ze Śląskiego Okręgu Wojskowego, ale radzi pogodzić się z tym, że ktos musi być ostatni. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem - przekonuje w rozmowie z reporterką RMF FM, Barbarą Zielińską:

Problem w tym, że mało kto chce być ostatni. A wymigać się od służby wojskowej będzie ciężko - tylko do mieszkańców Wrocławia trafi w najbliższych tygodniach aż tysiąc wezwań z WKU. Od wstąpienia w szeregi armii nie zwalnia ani wyjazd za granicę, ani pozostająca na utrzymaniu poborowego rodzina. Młodzi ludzie znają jednak i inne - mało nielegalne - sposoby uchylenia się od służby. Może po prostu przez właśnie jakieś znajomości mojej rodziny w wojsku - zastanawia się 21-letni Daniel z Wrocławia:

Za uchylanie się od służby wojskowej grozi grzywna, a nawet do pięciu lat więzienia. Co stanie się z tymi, którzy do momentu wprowadzenia w Polsce w pełni zawodowej armii wezwań nie odbiorą? Tego dowiemy się dopiero, gdy Sejm przegłosuje nowe ustawy. Ale wojskowi nieoficjalnie przyznają, że abolicja nie wchodzi w grę.

Armia zawodowa ma zostać wprowadzona w Polsce już w przyszłym roku, a to oznacza, że nie będzie już poboru do wojska. Za dwa lata Wojsko Polskie ma liczyć 120 tysięcy żołnierzy. Profesjonalizacja ma kosztować trzy miliardy 700 milionów złotych.