Kolejne starcie w kampanii wyborczej między sztabami Mariana Krzaklewskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego. Szef sztabu Krzaklewskiego, Wiesław Walendziak, pozywa do sądu kierującego kampanią Kwaśniewskiego, Ryszarda Kalisza.

Walendziak żąda przeprosin za sugestie, że podczas wiecu Aleksandra Kwaśniewskiego w Białymstoku doszło do bandyckiego napadu, podczas którego zatrzymano siedem osób uzbrojonych w długie noże i gazy obezwładniające. A jedną z zatrzymanych osób był rzekomo szef białostockiego sztabu Krzaklewskiego. Walendziak powołuje się na oświadczenie białostockiego rzecznika policji, w którym napisano, że żadna z zatrzymanych osób nie była członkiem sztabu wyborczego Mariana Krzaklewskiego, a szef i sekretarz białostockiego sztabu byli jedynie przesłuchiwani jako świadkowie. Walendziak twierdzi, że dysponuje nagraniem incydentu i dlatego uważa, że był to scenariusz prowokacji.

"Można wyśmiać taką wizję, że wysyłam na spotkania Aleksandra Kwaśniewskiego zastępy halabardników, siepaczy z długimi nożami, miotaczami gazu, gdyby nie to, że padają takie oświadczenia na koniec kampanii. Dlatego konstatując stan intelektualnego i emocjonalnego rozwibrowania Ryszarda Kalisza, postanowiłem go trochę ustabilizować i zapraszam Ryszarda Kalisza do sądu w trybie wyborczym. Ryszard Kalisz będzie się tam musiał odnieść do swoich rewelacji." Walendziak zapewnił, że drugi raz nie da się namówić na ugodę i ta sprawa skończy się w sądzie. Pozew zostanie złożony w środę, a wniosek musi być rozpatrzony w ciągu 24 godzin.

Komentując próby zakłócania wieców wyborczych Kwaśniewskiego, rzecznik jego sztabu wyborczego, Dariusz Szymczycha, zarzucił politycznym przeciwnikom prezydenta brak politycznej kultury. Szymczycha:

Przypomnijmy: dwa miesiące temu Walendziak zaskarżył do sądu Kalisza, gdy ten zasugerował, że polityk AWS sterował działaniami UOP w sprawie lustracji Kwaśniewskiego. Postępowanie zakończyło się wówczas ugodą obu stron.

06:10