Prokurator wojskowy próbował się zabić w czasie konferencji prasowej w Poznaniu. Mikołaj Przybył wygłosił emocjonalne oświadczenie, po czym wyprosił z sali dziennikarzy i strzelił sobie w głowę. Mężczyzna przeszedł operację. Jego życiu nic nie zagraża. Dramatyczny incydent ujawnił konflikt pomiędzy prokuraturą wojskową a cywilną.

Pułkownik Mikołaj Przybył jest zastępcą wojskowego prokuratora okręgowego ds. przestępczości zorganizowanej. Konferencja, w czasie której doszło do tragedii, dotyczyła przecieku do mediów ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Prokurator odnosił się do zarzutów, że śledczy łamali prawo, domagając się, by operatorzy telekomunikacyjni ujawnili im dane personalne, dane połączeń i treści SMS-ów. Przybył mówił, że prokuratura wojskowa w Poznaniu miała do tego podstawy prawne. Żadnych nieprawidłowości w śledztwie nie było - podkreślał.

Prokurator odczytywał kilkunastominutowe oświadczenie wyraźnie zdenerwowany. Zaatakował w nim Prokuraturę Generalną i media. Dziennikarze, piszący o tym, że prokuratura wojskowa złamała prawo, zostali zmanipulowani - zaznaczył. Podkreślał, że ta manipulacja miała związek z tym, że prokuratura "prowadzi bardzo poważne śledztwo związane z przestępczością zorganizowaną w Wojsku Polskim".

Przybył skrytykował także pomysł głębokiej reformy prokuratury wojskowej. Proponowane przejście prokuratorów wojskowych do cywilnych struktur prokuratury jest rozwiązaniem nieprawidłowym - mówił. W dniu dzisiejszym staję w obronie prokuratorów wojskowych i sędziów wojskowych, których określa się jako nieprzydatnych i anachronicznych. W mojej ocenie należy odejść od systemu statystyki i liczenia spraw przypadających na głowę prokuratora czy sędziego, a zacząć liczyć pieniądze, jakie traciło i traci państwo polskie na skutek przestępstw popełnianych przez zorganizowaną przestępczość o charakterze gospodarczym, żerującą na budżecie Wojska Polskiego i w tym zakresie rozliczać z działalności wojskowy wymiar sprawiedliwości - zaznaczył.

Na zakończenie podkreślam, że w toku całej mojej służby zawodowej jako prokurator prokuratury powszechnej, a potem prokurator prokuratury wojskowej nigdy nie przyniosłem ujmy Rzeczpospolitej Polskiej i bronić będę z całą stanowczością oficera Wojska Polskiego i prokuratora. Dziękuję, szanowni państwo, skończyłem. Teraz proszę o 5 minut przerwy, dajcie mi odetchnąć - zakończył pułkownik. Potem wyprosił dziennikarzy z sali mówiąc im, że chce ją przewietrzyć. Wówczas strzelił sobie w głowę. Prokurator był reanimowany na miejscu przez ratowników medycznych. Do szpitala wojskowego zabrała go karetka.

Mikołaj Przybył po operacji. Zabieg rozpoczął się z 1,5-godzinnym poślizgiem

Mikołaj Przybył po południu został przeniesiony do Szpitala Klinicznego nr 2 w Poznaniu, gdzie wieczorem przeszedł operację. Zabieg miał się początkowo rozpocząć ok. godz. 18. Było jednak 1,5-godzinne opóźnienie. Jak wyjaśnił Krzysztof Osmola, ordynator Chirurgii Szczękowej w poznańskim szpitalu, potrzebni przy zabiegu anestezjolodzy byli zajęci przy innej operacji.

Tuż po zabiegu dziennikarze usłyszeli lakoniczny komunikat, że "wszystko jest w porządku, a pacjent czuje się dobrze". Osmola nie chciał podać szczegółów zabiegu; podkreślał, że otrzymał od dyrekcji kliniki zakaz informowania mediów o stanie zdrowia pacjenta.

Wcześniej ordynator zapewniał, że zabieg nie jest ani skomplikowany, ani ciężki. To głównie opatrzenie ran, bo jedyna wystrzelona kula uszkodziła podbródek i policzek - tłumaczył Osmola. Nie został uszkodzony mózg, nawet kości i zęby nie zostały zbytnio naruszone.

Możliwe, że już we wtorek Mikołaj Przybył opuści szpital. Najpewniej nie wróci jednak do domu, a trafi do innej placówki. Z pewnością będą chcieli go przesłuchać prokuratorzy.

Wcześniej Przybył był diagnozowany w szpitalu Centrum Medyczne HCP. Tam m.in. został przebadany tomografem komputerowym. Mężczyzna przez cały czas był przytomny.

Mikołaj Przybył postrzelił się z broni prywatnej

Prokurator wojskowy płk Mikołaj Przybył postrzelił się z broni prywatnej, na którą miał pozwolenie - poinformował rzecznik prasowy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Sławomir Schewe.

Broń służbowa pułkownika była zdeponowana w stosownym miejscu. Zgodnie z przepisami na teren prokuratury nie można wnosić broni palnej ani amunicji. Ten pistolet nie powinien być do prokuratury wniesiony - powiedział.

Szef NPW Krzysztof Parulski powiedział na konferencji prasowej, że Przybył z racji działalności jako prokurator był obiektem ataków na mieszkanie i samochód - dlatego też miał broń do ochrony osobistej.

Najpierw kilkugodzinne milczenie Seremeta i Parulskiego, potem lawina oskarżeń

Zobacz również:

Dramatycznych wydarzeń z Poznania przez kilka godzin nie komentował prokurator generalny Andrzej Seremet. Jego rzecznik informował tylko o "rozemocjonowaniu", jakie panowało Prokuratury Generalnej.

Seremet zabrał głos dopiero o 13.30. Na konferencji prasowej zaznaczył, że nie zgadza się z niektórymi tezami, które wygłosił pan prokurator Przybył przed tragicznymi wydarzeniami w poznańskiej prokuraturze. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o zmiany w prokuraturze wojskowej i przecieki ze śledztwa smoleńskiego.

Z prokuratorem generalnym rozmawiał minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Z pełnym zaufaniem oczekuję wyjaśnień prokuratury, dotyczących okoliczności tego tragicznego zdarzenia. Jako minister sprawiedliwości - w razie zaistnienia takiej potrzeby - deklaruję pełną pomoc i wsparcie - zadeklarował Gowin.

Szef Krajowej Rady Prokuratury zapowiedział z kolei, że będzie domagał się szczegółowych wyjaśnień w sprawie tego, co stało się w Poznaniu. Edward Zalewski konsultuje się z członkami rady prokuratury i prawdopodobnie w trybie pilnym zwoła posiedzenie.

Szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Ryszard Kalisz zapowiedział, że w przyszłym tygodniu zwoła posiedzenie komisji. Na posiedzenie mieliby zostać zaproszeni prokurator generalny Andrzej Seremet i naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski.

Ten ostatni przez kilka godzin po zdarzeniach w Poznaniu milczał; z centrali NPW nie było żadnego komunikatu. Generał Parulski zabrał głos dopiero po 14.30. Na konferencji prasowej zapewnił, że akceptuje wszystkie tezy i oceny, które przedstawił Mikołaj Przybył.

Jednocześnie za "niestosowne" uznał zlecanie Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie ocenę prawidłowości działania prokuratury wojskowej.

W związku z próbą samobójczą prok. Przybyła klub Solidarna Polska domaga się odwołania Naczelnego Prokuratora Wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego, chce też nadzwyczajnego posiedzenia sejmowych komisji: Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Obrony Narodowej.

Media: Prokuratorzy łamali prawo, żądając ujawniania treści SMS-ów

W poniedziałek po południu prokurator generalny Andrzej Seremet miał ogłosić swe decyzje w sprawie prokuratorów wojskowych z Poznania, którzy według mediów bez koniecznej decyzji sądu chcieli, aby teleoperatorzy ujawnili im esemesy m.in. dziennikarzy.

Seremet miał zapoznać się z wynikami kontroli działań poznańskiej prokuratury wojskowej w śledztwie o przeciek do mediów informacji ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Według Gazety Wyborczej, prokuratura ta sześć razy złamała prawo, żądając, by operatorzy sieci komórkowych ujawnili jej treść SMS-ów dziennikarzy oraz prokuratorów. Operatorzy tych danych nie udostępnili, bo tajemnicę korespondencji można uchylić tylko za zgodą sądu, której w tej sprawie nie było.

Pod koniec grudnia "Rzeczpospolita" ujawniła, że wojskowi prokuratorzy próbowali ustalić nazwiska informatorów dwóch dziennikarzy - Macieja Dudy z tvn24.pl i Cezarego Gmyza z "Rzeczpospolitej". Sprawa miała związek z odsunięciem od śledztwa smoleńskiego prokuratora Marka Pasionka. Jego przełożeni z prokuratury wojskowej podejrzewali go o przekazywanie tajemnic postępowania mediom i funkcjonariuszom amerykańskich służb specjalnych. Zarzutów mu jednak nie postawiono, a sprawa została umorzona.

Z akt postępowania - jak pisała gazeta - wynika jednak, że prokurator wojskowy kpt. Łukasz Jakuszewski zażądał od operatorów telefonicznych wykazu wszystkich połączeń dziennikarzy od 30 kwietnia do 15 listopada 2010 roku. Zwrócił się także o wykaz i treść wszystkich wysłanych i otrzymanych przez nich SMS-ów.

To prowadzi do złamania tajemnicy dziennikarskiej - komentował dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.