Od kilku dni przyglądamy się poselskiej "pracowitości". Nasi parlamentarzyści uciekają z Sejmu zaraz po głosowaniach, przekonują, że pracują w komisjach i pełnią dyżury w terenie. Sprawdzamy po kolei wszystkie te opowieści, które okazują się fikcją. Czy ten fatalny obraz parlamentarzysty to wina samych posłów, czy "systemu"?

Winę ponoszą przede wszystkim sami posłowie, chociaż władze Sejmu ewidentne to bumelowanie ułatwiają, np.:

żeby było łatwiej właśnie w tym tygodniu zbierze się raptem jedna komisja,

żeby było łatwiej pozostałe zwołuje się najczęściej w dni posiedzeń całego Sejmu,

żeby było łatwiej głosowania są grupowane tak, żeby posłowie zdążyli na pociągi...

Ale też to posłowie sami kompletnie zaniedbują poniedziałkowe dyżury, na co najlepszym dowodem to, że ich dziś w biurach nie ma.

To oni starają się jak najmniej czasu spędzać w Sejmie. To oni wreszcie łżą, że pracują pilnie, po czym - ci sami - skarżą się, że przegłosowali coś, co im nie odpowiada.

Poza tym... to posłowie tworzą wszystkie zasady, w oparciu o które działa "system" - oni uchwalają ustawy, regulamin i tak tolerancyjne władze Sejmu.

Nawet obijając się - żaden z nich nie narusza prawa. Bo przecież to oni to prawo stanowią. I dla nas, i - jak widać zwłaszcza - dla siebie.