Niektórzy ministrowie zapominają, od czego są. Minister Rostowski zamiast dbać o finanse, bierze udział w ostrej grze politycznej. Jego obowiązkiem jest informowanie - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Władysław Stasiak. Szef Kancelarii Prezydenta apeluje do rządu, by zjawił się u prezydenta z propozycjami ustaw. Nikt do tej pory się tak nie lękał. Proszę się nie bać, to nie boli.

Konrad Piasecki: Grad zostaje, premier przeprasza. Pan się cieszy?

Władysław Stasiak: To chyba nie w tych kategoriach. Jestem zdziwiony tą sytuacją stoczniową, bo nawet ze strony internetowej ministerstwa skarbu państwa wynika, że chodziło o jakiegoś inwestora z Antyli Holenderskich a nie z Kataru. Dlaczego Katar w grze...

Konrad Piasecki: Na Antylach Holenderskich była zarejestrowana ta spółka, za którą tak naprawdę stali Katarczycy i katarskie pieniądze.

Władysław Stasiak: Chyba nie. Chyba wszystko było zupełnie inaczej.

Konrad Piasecki: To nie byli Katarczycy?

Władysław Stasiak: Pytanie dobre, ale nie do mnie. Do pana ministra Grada raczej. Dlatego być może minister Grad zostaje, żeby w końcu wyjaśnić, kto chciał być inwestorem, bo to jakaś tania powieść szpiegowska z tego wynikła.

Konrad Piasecki: A radość z tego wynika, że Grad zostaje, czy nie?

Władysław Stasiak: Nie wiem, czy radość wynika.

Konrad Piasecki: Dla pana jest to obojętne, tak?

Władysław Stasiak: Dla mnie jest mniej obojętne, co się stanie ze stoczniami polskimi i polskim przemysłem stoczniowym. Właściwie żadne pytanie nie znalazło odpowiedzi, czy minister Grad jest, czy go nie ma. Raczej jest pytanie, czy ktoś się tym w ogóle zajmuje. Czy tym samolotem leci pilot.

Konrad Piasecki: Jeszcze jest pytanie takie, czy taka wpadka, jak niesprzedanie stoczni powinna zostać ukarana dymisją, czy też nie.

Władysław Stasiak: To powiedział pan premier.

Konrad Piasecki: Ale wczoraj przepraszał za to.

Władysław Stasiak: Przepraszał, tylko co z tego wynika. Obawiam się, że dla stoczni raczej nic.

Konrad Piasecki: Premier powiedział, a czy pan też tak uważa, czy nie - że powinna zostać ukarana dymisją.

Władysław Stasiak: Uważam, że jak się coś powiedziało, to się coś robi.

Konrad Piasecki: Czyli premier pana zawiódł jako obywatela?

Władysław Stasiak: Jako obywatela myślę, że tak.

Konrad Piasecki: Obywatel Stasiak zawiedziony postawą premiera.

Władysław Stasiak: Nade wszystko zawiedziony – nie chciałbym tego na poziomie personaliów... Nie mam nic naprawdę... Życzę zdrowia i szczęścia panu ministrowi Gradowi. Natomiast chciałbym, żeby ktoś poważnie zaczął mówić o polskim przemyśle stoczniowym. To mnie w tym wszystkim martwi, że właściwie stocznie gdzieś tam w tle kompletnie giną.

Konrad Piasecki: I usłyszeliśmy wczoraj, że statków to one produkować raczej nie będą.

Władysław Stasiak: A co się tam w ogóle zdarzy? Czy ktoś w ogóle wie, co się chce z tym zrobić w rządzie? Pan minister Grad taką ma pracę. Przepraszam bardzo, ale taką sobie pracę wybrał. Jest ministrem skarbu państwa i musi na to pytanie odpowiedzieć. To nie jest przeciwko niemu, tylko tak się akurat złożyło, że jest ministrem skarbu państwa i wszyscy od niego tego oczekujemy, bo taką ma pracę.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, czy prezydentowi nie zadrży ręka, gdy będzie podpisywał budżet z ponad 50-miliardowym deficytem?

Władysław Stasiak: Zadrży, ale akurat tutaj prezydent nie ma prawa weta.

Konrad Piasecki: To wszyscy wiemy. Kiedy ręka będzie drżała, serce będzie ściśnięte. A prezydent nie domyślał się, że taki będzie deficyt?

Władysław Stasiak: A skąd?

Konrad Piasecki: Minister Rostowski mówił: „Rynki były w stanie precyzyjnie wyliczyć, jaki ten deficyt będzie, a pan prezydent nie mógł?”

Władysław Stasiak: Pan Rostowski zapomina, że od tego jest ministrem finansów, żeby informować pana premiera, pana prezydenta. On też ma taką pracę.

Konrad Piasecki: A nie poinformował?

Władysław Stasiak: Nie. Jakoś dziwnie niektórzy zapominają, od czego są. Pan minister Rostowski jest nie tyle od tego, żeby uczestniczyć w jakiejś ostrej grze politycznej, tylko dbać o stan finansów publicznych i raczej martwic się o deficyt.

Konrad Piasecki: Ale minister Rostowski się martwi, ale doradza też innym martwienie się o to.

Władysław Stasiak: To współczuję, że pan minister siedzi i się martwi, ale też dobrze by było, żeby jeszcze coś zrobił w sprawie finansów publicznych, jeszcze ponad martwieniem się.

Konrad Piasecki: To skąd prezydent RP dowiedział się o tym, jakie będą wskaźniki budżetowe?

Władysław Stasiak: Na pewno nie od pana ministra Rostowskiego.

Konrad Piasecki: To, że nie od ministra Rostowskiego, to pan jak Zyta Gilowska uważa, że to uwłacza i prezydentowi i nam wszystkim?

Władysław Stasiak: Myślę, że tak. Dlatego, że chodzi raczej o poważne traktowanie się nawzajem. To nie jest kwestia personaliów. Kładę na to nacisk. Nie chodzi o to, czy ktoś kogoś lubi, czy nie. Jest ustawa o finansach publicznych, przypominam drugi rozdział – jawność i przejrzystość finansów publicznych. Tak się to nazywa i obowiązkiem ministra Rostowskiego – nikomu łaski nie robi – jest informowanie wszystkich instytucji państwowych, a nie siedzenie i martwienie się. My za niego to zrobimy. My się pomartwimy za niego, a on niech zadba aktywnie o finanse publiczne.

Konrad Piasecki: Ale jednocześnie jest tak, że prezydent może wszak zaprosić ministra Rostowskiego, bo wie, kiedy będą publikowane dane budżetowe. Zaprosić go na pięć dni przed tym i zapytać "panie ministrze, no to jaki będzie ten budżet?". Dlaczego tego nie zrobi?

Władysław Stasiak: No dobrze, ale jeżeli było coś nieoczekiwanego, wszyscy przyjęli to z olbrzymim zaskoczeniem, cała opinia publiczna w Polsce, no to myślę, że też pewną aktywność ze swojej strony pan minister mógłby wykazać, przecież korona z głowy nie spada od tego.

Konrad Piasecki: Taki wysoki deficyt to, pańskim zdaniem, zło samo w sobie?

Władysław Stasiak: W takiej sytuacji, jaka jest dzisiaj - tak. Dlatego, że nie bardzo widzę... Po pierwsze, nikt nie uprzedzał, że on będzie taki wysoki. Jest to zaskoczenie dla samego pana ministra Rostowskiego i rządu. Po drugie, bardzo mocno podkreślam jedno: że jest i wysoki deficyt i jednocześnie bardzo wysokie złożone, moim zdaniem całkowicie nierealne, dochody z prywatyzacji. Znaczy to tyle, że wszelkie opowieści zawczasu...

Konrad Piasecki: Ale co ma wspólnego pomysł prywatyzacji z wysokim deficytem?

Władysław Stasiak: Bardzo dużo. Jeszcze niedawno mówiono, że deficytu nie będzie, ponieważ jest pomysł albo na podwyższenie podatków, albo na wpływy z prywatyzacji, albo tam jeszcze z NBP, po to, żeby sobie poradzić z budżetem... A okazuje się, że jest i deficyt, i założone wielkie wpływy z prywatyzacji.

Konrad Piasecki: A pomysł prywatyzacji, jak się zapisuje w budżecie?

Władysław Stasiak: Jako przychody.

Konrad Piasecki: A zatem one finansują deficyt, a nie mają wpływu na wysokość deficytu.

Władysław Stasiak: Tak, tylko że finansują deficyt... Część jest wprost odprowadzana do budżetu państwa, oczywiście, że tak...

Konrad Piasecki: To są przychody.

Władysław Stasiak: Powiem panu, jak jest dokładnie z ustawą o finansach publicznych. 9 miliardów z tego jest zapisywane na dochody budżetu państwa, część natomiast na poszczególne fundusze. A nie na finansowanie deficytu.

Konrad Piasecki: Mają pokryć finansowanie deficytu.

Władysław Stasiak: Czyli żebyśmy byli precyzyjni. Nie, właśnie żebyśmy zostawili tę sprawę jednoznacznie. Jeżeli ktoś panu tak powiedział, to znaczy, że nie zna polskich finansów publicznych i robi straszliwy błąd. Jeżeli to powiedział pan minister Rostowski - odsyłam do ustawy o finansach publicznych.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, też odsyłam do ustawy. A swoją drogą - prezydent podpisze nową ustawę o finansach publicznych?

Władysław Stasiak: Jeszcze chwila, jest czas. Wtedy podpisze, kiedy albo zdecyduje, albo kiedy przyjdzie odpowiedni moment.

Konrad Piasecki: A podpowie pan rządowi, w jakich obszarach należałoby ciąć wydatki albo jakie podatki podwyższyć, żeby deficyt był mniejszy?

Władysław Stasiak: Przede wszystkim to jednak rząd powinien to zaproponować.

Konrad Piasecki: Rząd mówi "nie będziemy proponować, bo prezydent i tak wszystko zawetuje".

Władysław Stasiak: Przede wszystkim mój apel do rządu jest taki: proszę tak strasznie się nie bać! Liczba wet jest podobna do liczby wet zaproponowanych przez pana prezydenta Kwaśniewskiego...

Konrad Piasecki: Ale liczba odesłań zaproponowanych do Trybunału Konstytucyjnego rośnie gigantycznie.

Władysław Stasiak: Podobnie zachowywał się pan prezydent Kwaśniewski, kiedy był rząd AWS-u. Wetował znacznie więcej nawet. Nikt tak strasznie do tej pory się nie lękał. Mój apel do rządu jest przede wszystkim taki, żeby tak strasznie się nie bać. Przyjść do pana prezydenta z propozycjami, to nie boli. Zachęcam i namawiam przedstawicieli rządu. Pomysły, porozmawiajmy, a myślę, że z tego będą efekty... Bardzo proszę się nie bać.

Konrad Piasecki: A prezydent zaprosi przedstawicieli rządu do pałacu prezydenckiego kiedyś?

Władysław Stasiak: Tak, zaprasza. Cały czas jest gotowy do rozmowy. Oczywiście, że tak.

Konrad Piasecki: Ministra Rostowskiego kiedy zaprosił?

Władysław Stasiak: Ale to może jakby pan minister Rostowski też jakaś aktywność wykazał w tej sprawie. Minister finansów jest przecież od tego, żeby informować nas wszystkich i też przejawiać aktywność wobec pana prezydenta. Jesteśmy w jednym kraju, w jednym państwie i zamiast uczestniczyć w grze politycznej, zamiast chodzić po studiach i opowiadać o tym, kto jest zły, to może warto by znaleźć pomysł na budżet państwa polskiego i ten po prostu pomysł przedstawić. Jeszcze jako puenta - ustawa koszykowa. Pani minister argumentowała, przyszła z pomysłem, znaleźliśmy rozwiązanie, które pan prezydent podpisał. Zachęcam, jeszcze raz mówię - nie tak strasznie się bać.