"Kuwejcki dyplomata przez półtora roku więził w warszawskiej rezydencji dwie służące z Filipin" - pisze "Gazeta Wyborcza". "Nie spadnie mu za to włos z głowy" - podkreśla.

"W rezydencji kuwejckiego attaché Nasera al-Eneziego w warszawskim Wilanowie dwie służące z Filipin - May i Lisa - pracowały siedem w dni tygodniu po 15-16 godzin na dobę. Gotowały, sprzątały, opiekowały się dziećmi. Odkąd przybyły do Polski latem 2012r., nie miały ani jednego wolnego dnia" - opisuje "Gazeta Wyborcza". Kobiety nie mogły same opuszczać domu, odebrano im też paszporty. Początkowo wynagrodzenie - 800 złotych miesięcznie - dostawały ich rodziny na Filipinach. We wrześniu 2013 roku dyplomata w ogóle przestał im płacić. Ministerstwo spraw zagranicznych twierdzi, że w tej sytuacji można mówić o niewolnictwie.

Jednej ze służących udało się uciec, druga została odesłana na Filipiny. Dyplomata nie poniesie żadnej odpowiedzialności za to, co zrobił. "Na podstawie konwencji wiedeńskiej każdy dyplomata może ściągnąć z zagranicy tzw. prywatnego służącego. A władze nie mają wpływu na to, co się z takimi służącymi dzieje" - tłumaczy "Wyborcza".

W poniedziałkowej "Wyborczej" także:

- Nowy prymas obiecuje: Otworzę Kościół

- Po co jest Parlament Europejski?