33-letni mieszkaniec gminy Przedecz w Wielkopolsce został aresztowany po tym, jak na przystanku autobusowym w pobliżu młodej kobiety strzelał z broni palnej. Grozi mu do ośmiu lat.

Przystanek w gminie Chodów, nieopodal wielkopolskiej Kłodawy. Stojąca na nim kobieta czeka na autobus. W pewnym momencie podjeżdża auto osobowe, którego kierowca przedmiotem wyglądającym jak pistolet puka w szybę od strony pasażera. Kiedy kobieta nie reaguje, otwiera drzwi po swojej stronie, wystawia przez nią broń i oddaje strzał w powietrze. Następnie z piskiem opon ucieka z miejsca zdarzenia.

Przerażona kobieta ucieka do mieszkającej w pobliżu rodziny, relacjonuje co się stało, a jej bliscy wzywają policję. Sytuacja miała miejsce 29 stycznia.

Poszukiwania tego kierowcy ruszyły niemal natychmiast. Mężczyznę zidentyfikowano po kilku godzinach. Okazał się nim 33-letni mieszkaniec gminy Przedecz. Policjanci udali się do jego mieszkania - relacjonuje w rozmowie z RMF FM sierż. sztab. Weronika Czyżewska z Komendy Powiatowej Policji w Kole.

Policjanci tłumaczą, że poszukiwania nie były łatwe, bo młoda kobieta nie znała numerów rejestracyjnych samochodu, miała też problem ze wskazaniem koloru karoserii i marki wozu.

Kilka godzin po zgłoszeniu mundurowi zapukali w końcu do drzwi 33-latka.

W domu 33-latka znaleziono dwie sztuki broni palnej oraz amunicję do nich, na które mężczyzna nie miał pozwolenia. Po niecałych pięciu godzinach od zdarzenia sprawca, o którym przy rozpoczęciu działań nie było nic wiadomo, znalazł się w policyjnym areszcie - informują kolscy policjanci.

Mężczyzna został przesłuchany przez prokuratora. Decyzją sądu trafił na 2 miesiące do aresztu. Za nielegalne posiadanie broni może mu grozić od 6 do 8 lat więzienia.


Opracowanie: