Co najmniej 80 ze 100 osób, które dwa lata temu odeszły z warszawskiego magistratu do ministerstw i kancelarii premiera może wrócić na swoje stanowiska. A władze stolicy muszą ich przyjąć z towartymi ramionami...

Formalnie ci urzędnicy są na bezpłatnych urlopach. W takiej sytuacji jest na przykład... Tomasz Lipiec, aresztowany były minister sportu, czy Cezary Mech, niegdyś wiceminister finansów w pisowskim rządzie, obecnie wiceszef kancelarii Sejmu.

Władze stolicy mają teraz nie lada problem. Ratusz musi nie tylko przyjąć wszystkich, którzy zechcą wrócić, ale dać im również takie same pensje. Większość można wprawdzie zwolnić, ale te osoby od razu odwołają się do sądu pracy.

Nie można za to zwolnić bez zgody kancelarii Sejmu byłych posłów. Również byłe sekretarki i szefowie biur wzięli urlopy na takich zasadach, że mogą wrócić nawet za kilkanaście lat.