Co najmniej 39 posłów, na których zaledwie półtora roku temu można było głosować w wyborach do Sejmu, teraz ustawia się w kolejce do Parlamentu Europejskiego. Listy wyborcze nie zostały jeszcze zamknięte, ale lista pewniaków niewiele się zmieni. Liderem wielkiej ucieczki jest Polskie Stronnictwo Ludowe, które wysyła do Brukseli prawie połowę swojego klubu poselskiego.

Nieznani politycy nie zmobilizują wyborców – usłyszał reporter RMF FM w Sejmie. Większość wskazuje Platformę Obywatelską jako tę partię, która jako pierwsza wystawiła posłów do euro wyścigu.

Platforma jako pierwsza wystawiła ekipę składającą się z posłów, za nimi poszli inni. Widzimy, że inne partie wystawiają pierwszy garnitur. Myślę o Polskim Stronnictwie Ludowym i Platformie Obywatelskiej - mówią Marek Borowski z SDPL i Arkadiusz Mularczyk z PiS:

Te najbardziej znane postacie to: z PO - Konstanty Miodowicz, Sławomir Nitras i Jarosław Wałęsa. W PSL-u - Kalinowski, Kłopotek, Żelichowski, Piechociński. Łącznie 13 posłów. PiS nie pozostaje dłużny - Ziobro, Kurski, Szczypińska, Cymański i Kowal. Lewica wystawia między innymi Szymanek-Deresz, Olejniczaka, Zemkego i Senyszyn.

Wśród kandydatów jest kilka kontrowersyjnych postaci. Np. „jedynką” na liście Platformy Obywatelskiej w Zachodniopomorskiem ma być szef lokalnych struktur, poseł Sławomir Nitras. O Nitrasie mówi się - niepokorny. Chodzą słuchy o konflikcie z Grzegorzem Schetyną, który miał dość problemów z partią w Szczecinie. Według informacji naszego reportera, otrzymał godzinę na podjęcie decyzji o starcie w eurowyborach.

Na jednym z czołowych miejsc na liście SLD ma być były wiceprezydent miasta Dariusz Wieczorek, oskarżony o zerwanie umowy z niemiecką firmą i narażenie miasta na szkodę wysokości kilku milionów złotych. Listę PIS może otwierać pochodzący z Nowego Sącza były minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk. Główny zarzut do niego to to, że nie ma pojęcia o regionie. Mieszkając w drugiej części kraju, nie wie się, jakie są problemy np. w Szczecinie - mówią mieszkańcy miasta. Dziwią się, że takie właśnie osoby mają znaleźć się na listach. Partie deklarują jednak, że ostatecznych decyzji jeszcze nie podjęto.

Kto ich zastąpi

Kto w polskim Sejmie zatka dziury po posłach, którzy dostaną się do europarlamentu? Kto wskoczy za Jacka Kurskiego czy Zbigniewa Ziobrę z PiS-u? Kto zasiądzie w sejmowym fotelu Sławomira Nitrasa? Kto wymieni takiego Jarosława Kalinowskiego z PSL-u? Albo Wojciecha Olejniczaka z Lewicy? Nasza dziennikarka Agnieszka Burzyńska przyjrzała się ich bardzo prawdopodobnym zastępcom. Posłuchaj jej relacji:

Eurowybory w czasach kryzysu

Przeprowadzenie czerwcowych eurowyborów będzie kosztowało budżet państwa 83 miliony złotych. Jak ustaliła reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka, najwięcej pieniędzy pochłoną diety dla członków komisji wyborczych. A stanowić będą one prawie połowę kosztów, czyli około czterdziestu milionów. Około sześciu pochłonie natomiast obsługa informatyczna.

Zarobki szefa obwodowej komisji wyborczej wyniosą 165 złotych, jego zastępca otrzyma 140 złotych, a pozostali po 135 złotych. Więcej, bo ponad 200 złotych zarobią pracownicy komisji rejonowych i okręgowych.

W czasach kryzysu lokale wyborcze zapewnione będą miały gratisową ochronę. Nie wydajemy pieniędzy na ochronę. Robi to policja, robi to straż miejska, ale w ramach swoich kosztów - wyjaśnia w rozmowie z naszą reporterką Beata Tokaj z Krajowego Biura Wyborczego:

Najdroższe będą wybory w Katowicach. Z budżetu państwa przeznaczonych na nie zostanie ponad 5 milionów złotych, a to dlatego, że stolica Śląska ma najwięcej - ponad półtora tysiąca - obwodów głosowania. Na drugim miejscu jest Warszawa - pięć milionów. Najtańszym miastem w Polsce będą Suwałki. Tutaj koszty wyborów będą wynosić 536 tysięcy - wylicza Beata Tokaj z KBW:

Głosować będą mogli oczywiście również marynarze i kapitanowie polskich statków. Na organizację wyborów na morzu budżet państwa wyda ponad 600 tysięcy złotych.

Wydatki czekają również partie, które zgłaszają do eurowyścigu swoich kandydatów. Niektóre ugrupowania są gotowe nawet się zapożyczyć, by sfinansować kampanię wyborczą. Polskie Stronnictwo Ludowe nie wyklucza zaciągnięcia kredytu. Sojusz Lewicy Demokratycznej już się natomiast na niego zdecydował. Prasa donosiła nawet, że Lewica chce zastawić swoją siedzibę przy ulicy Rozbrat w Warszawie. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Marka Smółki: