To musi być decyzja poszczególnych państw, nikt nie może nam narzucać żadnych liczb - tak wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski komentuje plany Komisji Europejskiej ws. rozmieszczania w Unii uchodźców z Syrii i Afryki. KE poinformowała w środę, że do naszego kraju mogłyby trafić nawet 2 tysiące uchodźców. Korespondentka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon ustaliła jednak, że polskie władze noszą się z zamiarem zablokowania obowiązkowości rozdziału uchodźców na czerwcowym szczycie Unii Europejskiej.

Według Rafała Trzaskowskiego, odgórna decyzja Brukseli ws. tego, ile osób trafi do naszego kraju, byłaby niepoważna. Nie może być tak, że KE będzie próbowała narzucać państwom członkowskim, w oparciu o jakiś matematyczny model, kwoty uchodźców - podkreślał wiceszef MSZ w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą.

Jak zauważył, najpierw uchodźcy muszą sami chcieć przyjechać do Polski. Każdy z krajów musi mieć też możliwość przyjęcia ich i zapewnienia odpowiednich warunków. W przeciwnym wypadku - jak dodał Trzaskowski - mogliby z danego kraju bardzo szybko wyjechać.

Kolejny problem to kwestia weryfikowania, kto może uzyskać status uchodźcy. W Unii wciąż nie ma jednolitego systemu takiej weryfikacji.

Ostateczną decyzję ws. strategii rozmieszczania imigrantów ma podjąć nie Komisja Europejska, a Rada Europejska, czyli przywódcy państw unijnych.

Wiceminister spraw wewnętrznych Grzegorz Karpiński zapowiedział już w rozmowie z RMF FM, że Polska będzie walczyć o utrzymanie poprzednich ustaleń o dobrowolności przyjmowania imigrantów. Do czerwcowego szczytu RE gotowe mają być wyliczenia, jakie środki będą niezbędne do przyjęcia w naszym kraju uchodźców z Afryki i Syrii - chodzi o pokazanie, że nie jesteśmy przygotowani na przyjmowanie imigrantów z basenu Morza Śródziemnego.

Na szczycie szefów państw i rządów obowiązuje jednomyślność i nasze władze liczą, że uda się zablokować lub przynajmniej rozwodnić obowiązkowy mechanizm rozdziału uchodźców. Na wsparcie możemy liczyć ze strony krajów naszego regionu, zwłaszcza Czech czy Węgier.

Z drugiej strony rozmówcy naszej korespondentki z dużego kraju UE twierdzą, że nawet jeśli Polska zablokuje "obowiązkowość" systemu, to i tak będzie musiała przyjąć uchodźców... "dobrowolnie". Mówił o tym również szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, a i polscy dyplomaci przyznają nieoficjalnie, że od przyjęcia uchodźców Polska się nie wymiga. Według nich, jeśli chcemy liczyć na unijną solidarność ws. Ukrainy i ewentualnych ukraińskich uchodźców, to musimy zgodzić się na imigrantów z Afryki.

(edbie)