Zaproszenie dla gen. Wojciecha Jaruzelskiego nie przekreśla możliwości udziału prezydenta Lecha Kaczyńskiego w uroczystościach na Placu Czerwonym w Moskwie 9 maja - sugeruje szef prezydenckiego BBN-u Aleksander Szczygło. Jeśli prezydent nie pojedzie na defiladę z okazji 65. rocznicy zakończenia wojny, będzie to świadczyć o jego małostkowości - podkreślają politycy PO i SLD.

Aleksander Szczygło w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim nie przesądza, że wyjazd Wojciecha Jaruzelskiego na defiladę zwycięstwa oznacza, iż prezydent Lech Kaczyński zostanie w Warszawie. Jak zaznacza, szczegóły są omawiane z resortem spraw zagranicznych.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego sugeruje natomiast, że dużo ważniejszą sprawą od obecności gen. Jaruzelskiego w Moskwie może być skład polskiej reprezentacji i jej miejsce na trybunie honorowej. Musimy być sprawiedliwi, dla żołnierzy, którzy walczyli w II wojnie światowej, dla ich pamięci musimy dbać o to, aby nasza reprezentacja była godna. Żeby nie okazało się, że nasz prezydent jest sadzany w siódmym rzędzie, wśród różnych nie najważniejszych osób, które z II wojną światową miały ograniczony kontakt - stwierdza Szczygło.

Zdaniem polityków PO i SLD Lech Kaczyński powinien jechać do Moskwy. Jeśli nie pojedzie, to znaczy, że jesteśmy w piaskownicy, a nie w polityce - podkreśla Janusz Palikot z Platformy Obywatelskiej. To będzie jedno z najważniejszych wydarzeń 2010 roku, z udziałem najważniejszych przywódców całego świata - tłumaczy. Lech Kaczyński powinien wziąć udział w uroczystościach, nic mu nie przeszkadza powiedzieć co myśli w każdej sprawie, także Wojciecha Jaruzelskiego - dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się europoseł Marek Siwiec. Prezydent państwa polskiego ma obowiązek pojawić się tam, gdzie wymaga tego polska racja stanu. A polska racja stanu polega na tym, żeby pokazać światu, że myśmy w tej wojnie brali udział, ponieśliśmy ofiary, braliśmy udział w zwycięstwie. Jeśli nie pojedzie, będzie to świadczyć o jego małostkowości - zaznacza.

W tym roku obchody 9 maja, w 65. rocznicę zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, zapowiadane są przez Rosjan jako wyjątkowo huczne. Oprócz wielu czołowych polityków z krajów, które walczyły podczas II wojny światowej, na Placu Czerwonym obok wojsk rosyjskich pojawić mają się także Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi i Polacy.

Wśród gości będą też byli przywódcy państw, którzy osobiście brali udział w wojnie. Zaproszenia wysłano do byłego generała gubernatora Australii, byłego prezydenta Albanii, byłego wielkiego księcia Luksemburga, pierwszego prezydenta Macedonii, byłego króla Rumunii, byłego prezydenta USA George'a Busha, byłego prezydenta Francji Valéry'ego Giscarda d'Estainga, byłego prezydenta Chorwacji i generała Wojciecha Jaruzelskiego. Jaruzelski na razie jednak nie przesądza, czy pojedzie do Moskwy.