"Rosja, delikatnie mówiąc, staje się krajem o rosnącym deficycie demokracji. Polska Komisja Wyborcza nie powinna czerpać ze standardów rosyjskich" - mówi w rozmowie z RMF FM poseł PiS Witold Waszczykowski. "To nie jest sprawa do śmiechu. Powinniśmy oczekiwać wyjaśnień. Zakładam, że premier też powinien ich zażądać" - dodaje.

Agnieszka Burzyńska: Szefostwo Państwowej Komisji Wyborczej jedzie do Moskwy na zaproszenie "czarodzieja", który wie, jak wygrywać wybory. Pan to rozumie?

Witold Waszczykowski, poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych: I tak, i nie. Rozumiem, że ten ruch wpisuje się w całą, wieloletnią działalność rządu polskiego, różnych agend rządowych, aby jak najbardziej współpracować z Rosjanami. Przypomnę o niezliczonych spotkaniach ministra Sikorskiego z Ławrowem, o współpracy Ministerstwa Obrony Narodowej, Akademii Obrony Narodowej, Biura Bezpieczeństwa Narodowego... Przypomnę o tym, że ćwierć Polski jest otwarte na tak zwany mały ruch graniczny z Kaliningradem. Rozumiem, że inne instytucje polskie zachęcone tym, chcą również współpracować. Polska Komisja Wyborcza chyba raczej nie powinna czerpać wzorów ze standardów rosyjskich. Rosja, delikatnie mówiąc, staje się krajem o rosnącym deficycie demokracji.

PKW mówi, że to taka oficjalna wizyta, wymiana doświadczeń. To nie szkolenie, nie nauka.

No ja rozumiem, że za taką wizytą w Rosji pójdzie następna chęć zobaczenia, jak funkcjonuje demokracja w Chinach, no i śmiało na Białorusi. Mówiąc poważnie, zastanawiam się czy w otoczeniu tego rządu naprawdę ktoś nie stara się znaleźć sposobu, jak przedłużyć życie temu rządowi, jak czerpać wzory na przykład ze współpracy wieloletniej Miedwiediewa z Putinem i doprowadzić do tego, że również premier Tusk, ewentualnie zamieniając się, co kilka lat z kimś innym z Platformy, będzie bardzo długo rządził.

Nie no, to za daleko posunięte, panie ministrze.

Faktycznie, żartuję, ale sprawa nie jest oczywiście do śmiechu, bo podobno to nie jest pierwszy wyjazd Państwowej Komisji Wyborczej do Rosji, więc powinniśmy oczekiwać wyjaśnień. Czego rzeczywiście można się uczyć w Rosji do tego, aby lepiej przeprowadzać wybory w Polsce?

Może też premier powinien zażądać jakiś wyjaśnień? Bo też w jego wizerunek bije ta wizyta, właśnie prowadząca do takich skojarzeń, żartów, że PKW chce na siłę ratować rząd Donalda Tuska.

Nie dziwiłbym się, faktycznie. Tak jak wspomniałem żartem, można by się spodziewać, oczekiwać, że galopując dalej, poleci ta komisja po Chinach i po Białorusi. To oczywiście było by już skandalem. Zakładam, że premier też powinien zażądać wyjaśnień.

Politolog: Bliska współpraca daje profity tylko Kremlowi

To bardzo wygodne dla Władimira Putina, taka pomocna dłoń z Zachodu - tak wizytę polskiej Państwowej Komisji Wyborczej w Moskwie komentuje w rozmowie z korespondentem RMF FM opozycyjny politolog Andriej Piontkowski. Władza wykorzystuje to potem w polityce wewnętrznej - wyjaśnia - Jako opozycja słyszymy, że przecież naszą władzę, nasze wybory szanuje cały świat - tłumaczy. 

W rozmowie z Przemysławem Marcem Piontkowski wylicza, czego konkretnie mogli się dowiedzieć Polacy od "czarodzieja" Władimira Czurowa. Jak należy fałszować wybory i to różnymi sposobami, do dnia głosowania nie dopuszczając opozycyjnych kandydatów, w dzień głosowania i po głosowaniu fałszując wyniki - mówi. Dodaje, że Polacy muszą być świadomi tego, że  taka bliska współpraca daje profity jedynie Kremlowi.

W niedzielę rosyjski korespondent RMF FM Przemysław Marzec ujawnił, że kierownictwo polskiej Państwowej Komisji Wyborczej wzięło udział w dwudniowym spotkaniu w Moskwie, prowadzonym przez rosyjską Centralną Komisję Wyborczą. Polska delegacja przyjechała do Moskwy na zaproszenie szefa rosyjskiego CKW Władimira Czurowa. Jest on nazywany przez opozycję "czarodziejem", bo do tej pory zawsze gwarantował wynik wyborów korzystny dla Kremla.