Zamieszanie z kluczami było powodem wezwania policji do siedziby urzędu dzielnicy Praga-Północ w Warszawie. Ochrona budynku nie chciała wydać kluczy do gabinetów nieuznawanemu przez prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz zarządowi i burmistrzowi dzielnicy. Ostatecznie urzędnicy weszli do gabinetów.

Prezydent Warszawy uważa, że zarząd i burmistrz Pragi-Północ zostali wybrani 27 grudnia bezprawnie. Mimo to od 3 miesięcy przychodzą oni do siedziby urzędu, by pełnić swoje obowiązki.

Nie zostaliśmy wpuszczeni do swoich pokoi. Ochrona urzędu poinformowała nas, że otrzymała od pani komisarz Jolanty Koczorowskiej (pełnomocnik, powołana przez Gronkiewicz-Waltz), polecenie o niewydawaniu kluczy osobom do tego nieupoważnionym - powiedział burmistrz Pragi-Północ Artur Marczewski.

Według niego zwykle klucze po godzinach urzędowania nie są przejmowane przez ochronę budynku, tylko zostają w zamkach drzwi gabinetów. Mamy do siebie zaufanie, nie boimy się zostawiać kluczy w drzwiach. Pani komisarz w dniu wczorajszym zabrała te klucze, przekazała ochronie i w związku z tym uniemożliwiła nam dzisiaj rano podjęcie pracy - powiedział burmistrz.

Koczorowska twierdziła, że burmistrz nie mógł wejść do swojego gabinetu, ponieważ wczoraj nie zabezpieczył kluczy od pokoju, w którym przebywał. Dodała również, że odpowiada za mienie, które znajduje się w urzędzie.