Warszawski sąd odroczył do 5 listopada proces 24 lekarzy i pielęgniarki oskarżonych o informowanie zakładów pogrzebowych o śmierci pacjentów. 8 osób nie stawiło się bowiem na rozprawie.

Pozostali lekarze nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Szybko opuścili sąd. Adwokaci medyków tłumaczyli później, że ich klienci czują się zaszczuci, bo są stawiani na równo z „łowcami skór” z Łodzi. Na wniosek oskarżonych sąd zakazał mediom nagrywania rozpraw – uznał bowiem, że przy takich emocjach media mogą deformować obraz sprawy.

Część z oskarżonych wciąż pracuje w pogotowiu ratunkowym. Nie zostali zwolnieni z pracy, ponieważ dyrekcja pogotowia nie ma im nic do zarzucenia, póki nie będzie wyroku sądu i udowodnionej winy. Szefostwo placówki obawia się, że medycy po prostu wygraliby proces przed sądem pracy.

W odróżnieniu od sprawy łódzkich „łowców skór” warszawskim lekarzom nie zostały postawione zarzuty uśmiercania pacjentów, a tylko złamania tajemnicy służbowej i sprzedawania informacji o zgonach.

W śledztwie prokuratorzy sprawdzili około tysiąca pogrzebów na największym stołecznym cmentarzu. Okazało się, że gdy zgon stwierdzali lekarze pogotowia, to pochówkiem zajmowały się zazwyczaj te same firmy pogrzebowe.