Awaria sygnalizacji świetlnej w Warszawie doprowadziła do groźnego wypadku. Na skrzyżowaniu Ostrobramskiej i Zamienieckiej rozpędzony peugeot uderzył w skręcający na czerwonym świetle autobus komunikacji miejskiej. Pasażerom nic się nie stało, ale kierowca osobówki i jego żona trafili do szpitala.

Kierowca autobusu w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mariuszem Piekarskim tłumaczy, że musiał zaryzykować i wjechać na skrzyżowanie mimo czerwonego światła, bo sygnalizacja nie zmieniała się od kilku minut. Problem - jak dodaje - został zgłoszony około 6.30. Jest w tym część mojej winy, ale nie końca. Ten gość jechał, tak jak jechał. 73 metry drogi hamowania to duża prędkość - zaznacza.

Policja potwierdza, że samochód, który uderzył w autobus, jechał bardzo szybko. Licznik zatrzymał się na prędkości 95 km na godzinę - mówi jeden z policjantów pracujących na miejscu zdarzenia.

Kierowca samochodu i pasażerka mogą mówić o szczęściu - ich samochód uderzył równo w miękką harmonijkę łączącą oba przeguby autobusu. Skończyło się na połamanych nogach.