Nie czas na Trybunał, a na ratunek dla stoczni - mówił Lech Wałęsa, który niespodziewanie pojawił się dziś w Sejmie na debacie o sytuacji polskich stoczni. Byłego prezydenta posłowie powitali brawami – wszyscy za wyjątkiem klubu PiS. A po debacie nie obeszło się bez politycznych złośliwości.

Lech Wałęsa, pojawiając się niespodziewanie na sejmowej debacie, wyjaśnił, że wciąż czuje się odpowiedzialny za polskie stocznie. A przyszedł, bo chciał uzyskać szczegółowe informacje o ich sytuacji. Były prezydent skrytykował Platformę Obywatelską i ministra skarbu Aleksandra Grada za ujawnienie „białej księgi” zaniechań poprzednich rządów w sprawie stoczni właśnie dziś – w najtrudniejszym dla zakładów okresie. Jak stwierdził, na rozliczenia i ewentualny Trybunał Stanu przyjdzie czas później.

Entuzjastyczne przyjęcie Wałęsy w Sejmie zbojkotowali posłowie PiS, a Jacek Kurski wyraźnie dał do zrozumienia, kto – zdaniem jego partii – jest prawdziwym bohaterem stoczni. Rewolucji „Solidarności” nie zrobił jeden człowiek - mówił witając stoczniowców siedzących na galerii, którzy winą za dzisiejszą sytuację stoczni obarczają obecny rząd:

To się nie da słuchać - tak wystąpienie Jacka Kurskiego skomentował Lech Wałęsa. Podkreślił, że dzisiaj nawet posłowie SLD przywitali go z szacunkiem: