Sądźmy głowę a nie miecz - tak Lech Wałęsa apelował w sądzie na procesie generała Wojciecha Jaruzelskiego w sprawie masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Zdaniem byłego prezydenta, który 38 lat temu był członkiem komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej, Jaruzelski miał wtedy mało do powiedzenia, bo rządził sekretarz partii

Dla samego procesu i losów oskarżenia zeznania Wałęsy raczej nie będą miały większego znaczenia. Były prezydent tłumaczył, że w grudniu 1970 r. był „zbyt mały”, by wiedzieć cokolwiek o mechanizmie wydawania rozkazów strzelania do robotników, a samej masakry nie widział na własne oczy.

Jego słowa i zachowania były jednak miodem na serce generała. Wałęsa najpierw się z nim serdecznie przywitał, a później mówił, że Jaruzelski i jego towarzysze byli tylko małymi i mało grzecznymi trybami w wielkiej i strasznej machinie systemu. Ten system był uzależniony; byliśmy w bratnim ułożeniu - stwierdził. Zdaniem Wałęsy to bratnie ułożenie sprawiło, że byli tacy, którzy w system uwierzyli. A czy za wiarę można sądzić? Moim zdaniem nie - mówił dawny przywódca „Solidarności”.

Przed wejściem na salę Wałęsa mówił: Osądzić ich musimy, by nikt w przyszłości nie zrobił czegoś podobnego. Jednocześnie jednak zaznaczył, że Jaruzelski był tylko elementem systemu. W całym kompleksie jakąś tam winę ma, ale liczył się wtedy czynnik polityczny. (...) On tam dużej decyzji nie miał - zaznaczył. Satysfakcja należy się tym, którzy cierpieli. Ale oni są po tamtej stronie. Święty Piotr wystawi nam rachunki - stwierdził były prezydent.

Sąd Okręgowy w Warszawie już siódmy rok prowadzi proces. Na ławie oskarżonych zasiadają: Jaruzelski, ówczesny wicepremier PRL Stanisław Kociołek, wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski i trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty. Nie przyznają się do winy. Grozi im nawet dożywocie.

Podczas tłumienia demonstracji na Wybrzeżu na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Jaruzelskiego czeka także proces za wprowadzenie w 1981 r. stanu wojennego. Ta sprawa - w której odpowiadają też m.in. b. szef MSW 82-letni gen. Czesław Kiszczak i b. I sekretarz PZPR 80-letni Stanisław Kania - ma ruszyć 12 września przed Sądem Okręgowym w Warszawie.