Gdański sąd uznał w poniedziałek, że Lech Wałęsa naruszył dobra osobiste Krzysztofa Wyszkowskiego. Chodzi o rozmowę telewizyjną sprzed dwóch lat, w trakcie której zdaniem Wyszkowskiego, były prezydent użył pod jego adresem obraźliwych epitetów i zarzucił mu zdradę.

Wałęsa nazwał wtedy byłego działacza Wolnych Związków Zawodowych "małpą z brzytwą", "chorym debilem" oraz "zdrajcą". Dyskusja dotyczyła tego, czy Instytut Pamięci Narodowej powinien przyznać Wałęsie status pokrzywdzonego przez aparat bezpieczeństwa PRL. Zanim zapadł wyrok w sądzie, RMF FM zapytał obu panów o główny temat sporu. Wyszkowski od lat utrzymuje, że Wałęsa był tajnym współpracownikiem bezpieki. Wałęsa - w odpowiedzi opublikował w Internecie część dokumentów ze swojej teczki:

Podczas poniedziałkowej rozprawy Wyszkowski zażądał ukarania

Wałęsy za te wypowiedzi. Jego zdaniem, jest to niezbędne dla

jakości życia publicznego, gdyż były prezydent "od dłuższego czasu wulgaryzuje debatę publiczną".

Wałęsa wyjaśnił natomiast, że nie zamierza wycofywać się z 

wypowiedzianych przed dwoma laty słów. Jestem gotów te słowa powtórzyć, byłem obrażany i poniżany; okoliczności mnie

usprawiedliwiały - powiedział Wałęsa.