Duży plecak i tabliczka z napisem "Pałac Elizejski" – to jedyne rzeczy, które miał ze sobą bezrobotny francuski elektryk z Lotaryngi podczas pieszej wędrówki do Paryża. 44-letni Robert Thiel liczy na spotkanie z Nicolasem Sarkozym i jego pomoc w poszukiwaniu pracy.

Szukający od dwóch lat pracy Thiel, ojciec trojga małych dzieci, wpadł na niecodzienny pomysł. Chce zwrócić uwagę francuskiego prezydenta na swą rozpaczliwą sytuację. 2 czerwca wyruszył w samotny, pieszy maraton do Paryża ze swojej rodzinnej miejscowości na północnym wschodzie Francji.

Pałac Elizejski pytany przez "Le Parisien" powiedział, że prezydent Francji na razie nie otrzymał formalnej prośby o spotkanie z wytrwałym piechurem. Ten jednak nie zraża się łatwo. Nic się nie stanie, jak poczekam tydzień czy dwa, by się z nim zobaczyć - mówi Thiel.

Od ośmiu miesięcy mężczyzna żyje tylko z częściowej renty inwalidzkiej w wysokości 100 euro miesięcznie. W następstwie wypadku, którego doznał podczas służby wojskowej w 1983 roku, cierpi na uciążliwe, powtarzające się ataki migreny.