W piątek w Janowie Podlaskim rozpocznie się coroczne Święto Konia Arabskiego - Pride of Poland. W ubiegłym roku impreza zakończyła się skandalem. Klacz Emira licytowano drugi raz i sprzedano za pół wylicytowanej za pierwszym razem ceny, bo nie było wiadomo, komu ją sprzedano. Prokuratura cały czas prowadzi śledztwo w tej sprawie, ale bez wyraźnych postępów. Wnioski o międzynarodową pomoc prawną utknęły.

Nadrzędnym celem organizatorów jest uniknięcie zamieszania podczas aukcji. Po ubiegłorocznej kompromitacji postanowiono wykorzystać najnowszą technologię. Zainstalowano nowy system elektroniczny, który - jak zapewnia prezes stadniny prof. Sławomir Pietrzak - został już przetestowany i działa prawidłowo. 

Każdy licytujący po wpłaceniu wadium otrzyma kartę, bez której nie będzie mógł uruchomić terminala. W momencie przystąpienia do licytacji - oprócz podniesienia ręki - będzie musiał wcisnąć przycisk. Potwierdzenie przebicia natychmiast wyświetli się na telebimie. 

Nad całym przebiegiem aukcji ma czuwać notariusz. Nie będzie eksperymentów z aukcjonerem - tegoroczną aukcję poprowadzi Michał Romanowski, który w ubiegłym roku prowadził Summer Sale i doskonale wywiązał się z tego zadania. Amerykanin, który w 2016 roku prowadził licytację okazał się niewłaściwą osobą - mówi Pietrzak. Okazało się zresztą, że nie miał doświadczenia w prowadzeniu aukcji koni, lecz krów. Nie miałem wpływu na jego zatrudnienie - zastrzega prof. Pietrzak, który prezesem jest od 20 czerwca 2016 roku.

Lista koni przeznaczonych na tegoroczną licytację też budzi kontrowersje. Prezes Pietrzak zapewnia, że została przygotowana tak, by była jak najbardziej atrakcyjna dla klientów. W stawce znalazło się wiele znacznie młodszych klaczy, niż zazwyczaj. 

Specjaliści nieoficjalnie mówią, że będzie to swoista wyprzedaż. Z tą opinią nie zgadza się jednak prezes stadniny w Janowie Podlaskim. Jego zdaniem, rynek potrzebuje młodszych klaczy, a stadnina nie pozbywa się tych najcenniejszych. Równowaga hodowlana będzie zachowana. W stadninie pozostają siostry, czy matki tych sprzedawanych klaczy - zapewnia prof. Pietrzak. 

Czy na tegoroczną aukcję przyjedzie Schirley Watts? Pietrzak odpowiada, że jeszcze nie wiadomo. Zawarliśmy ugodę z Panią Watts - podkreśla. 

Gdyby Watts pojawiła się w Janowie Podlaskim, z pewnością odebrano by to w kategoriach sensacji. Jak na razie wiadomo tylko, że na aukcji ma się pojawić liczna grupa biznesmenów z Chin.

(ph)