W Hajnówce odbył się IV Hajnowski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wzięło w nim udział ok. 300 osób. Policja nie dopuściła do zatrzymania marszu przez jego przeciwników.

W Hajnówce odbył się IV Hajnowski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wzięło w nim udział ok. 300 osób. Policja nie dopuściła do zatrzymania marszu przez jego przeciwników.
Ruszył IV Hajnowski Marsz Żołnierzy Wyklętych / Artur Reszko /PAP

Maszerujący mieli flagi narodowe i ONR, szli pod hasłem "Hajnówka" na biało-czerwonym tle, z przodu widać też było baner z wizerunkami żołnierzy wyklętych i hasłem "Cześć i chwała bohaterom". Wśród haseł było słychać m.in. "To my, to my, Polacy!", "Bóg, honor i ojczyzna!", "Precz z komuną!" ale również "Bury - nasz bohater!".

Wśród transparentów był np. poświęcony Romualdowi Rajsowi "Buremu" i Józefowi Kurasiowi, ps. "Ogień". "Najwięksi wyklęci z wyklętych - nasi bohaterowie" - głosił napis na tym banerze z podpisem "Bydgoscy Patrioci".

Kilkudziesięciu przeciwników marszu, m.in. z ruchu Obywatele RP, próbowało marsz zatrzymać na jego trasie. Stali z białymi różami w rękach pod hasłem "Bury nie jest bohaterem". Do zakłócenia manifestacji środowisk narodowych nie dopuściła policja, która szczelnym kordonem oddzieliła protestujących od uczestników marszu, gdy ci przechodzili obok.

Marsz od początku wzbudzał w mieście emocje, właśnie przez upamiętnienie kpt. Romualda Rajsa "Burego", którego oddziały podziemia niepodległościowego w 1946 r. spacyfikowały kilka wsi w okolicach Bielska Podlaskiego, zamieszkiwanych przez prawosławną ludność pochodzenia białoruskiego. Zginęło wówczas 79 osób, w tym dzieci.

W Hajnówce znaczną część mieszkańców stanowią prawosławni pochodzenia białoruskiego. Władze miasta próbowały administracyjnie zakazać marszu środowisk narodowych, ale sąd się na to nie zgodził i uchylił zakaz.

Krytyczne stanowisko w tej sprawie przyjęła na początku lutego rada miasta, która sprzeciwiła się gloryfikowaniu Romualda Rajsa "Burego".