Dwa razy więcej ziemi niż planowano trzeba będzie wymienić, by oczyścić teren po dawnej gazowni przy ul. Knosały w Olsztynie. Prace miały się zakończyć w ubiegłym roku, ale okazało się, że nie wykryto wszystkich chemikaliów.

Gazownia przy ul. Knosały działała do 1974 roku. Zostały po niej zbiorniki na smołę, które w latach 90. zaczęły przeciekać. Badania przeprowadzone 3 lata temu wykazały, że aby oczyścić teren, należy wymienić tysiąc ton gleby. Rozpoczęto prace, które miały zakończyć się pod koniec ubiegłego roku. Jednak w trakcie prac wykryto, że zanieczyszczenie jest znacznie większe.

Podczas wcześniejszych badań nie sprawdzono gruntu pod pobliskim zagajnikiem - tłumaczy Zdzisław Zdanowski, dyrektor Wydziału Środowiska w Urzędzie Miasta w Olsztynie. Jak się okazało, tam także były podziemne konstrukcje, w części wypełnione niebezpiecznymi chemikaliami, pozostałymi po przerobie węgla na gaz.

Obecnie wydział środowiska szacuje, że aby oczyścić teren, trzeba będzie wymienić w sumie 2 tys. ton gleby i wywieźć ok. 4 tys. ton gruzu. Ale dokładne badania jeszcze trwają.

Trzeba też będzie znaleźć pieniądze - do tej pory wydano 4 mln złotych, a potrzeba kolejnych 4 mln. Jesteśmy po wstępnych rozmowach z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, jest szansa, że te środki się znajdą - mówi dyr. Zdanowski. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, prace powinny zakończyć się w drugiej połowie tego roku.