Zaostrza się spór protestujących związkowców z szefami kopalni „Budryk”. Dyrektor zakładu nie przyszedł na negocjacje zaplanowane na godzinę 12, ponieważ uznał, że nie ma górnikom nic nowego do zaoferowania.

Jerzy Markowski, mediator w sporze, twierdzi, że górnicy zaczęli ustępować i swoje żądania zmniejszyli o ponad 100 złotych, ale podwyżka, której nadal się domagają i tak, zdaniem zarządu kopalni, jest zbyt duża.

Na razie podziemny strajk okupacyjny jest niemożliwy. Najprawdopodobniej bowiem dyrektor całkowicie uniemożliwił górnikom zjeżdżanie pod ziemię, choć mogą robić to robić posiadający zgodę dyrektora specjaliści od poziemnych zabezpieczeń. Jeden z przywódców strajku twierdzi natomiast, że urządzenia wyciągowe są całkowicie zatrzymane i na dół nie zjeżdża teraz nikt.

Górnicy z "Budryka" od ponad dwóch tygodni śpią na betonie lub kartonie; jedzą chleb i zupy z proszku. Reporter RMF FM Marcin Buczek towarzyszący strajkującym od wielu dni dobrze wie, jak wygląda codzienność w okupowanej kopalni.

Strajkujący śpią tam, gdzie jest najcieplej czyli w łaźni Najczęściej na betonie, na posadzkach, na ławkach, na kartonach, gdzie kto może, tam się układa i śpi - relacjonuje jeden ze strajkujących.

Jedzą głównie chleb z jakimś dodatkiem, czasem tylko „gorący kubek” lub coś ciepłego, przyniesionego przez bliskich w termosie. Bezpośredniego dostępu do telewizji i radia nie mają, dlatego komitet strajkowy nagrywa im wszelkie radiowe i telewizyjne informacje o ich proteście.

Obowiązkowy punkt dnia stanowi "masówka". Co kilka godzin spotykamy się razem na tzw. masówce, gdzie omawiamy sytuację bieżącą. Górnicy mają też już swoją pieśń. Nawiązując do tego, ilu ich jest, zatytułowali ją „Pieśń trzystu”