Tonąca Unia Wolności każdego się chwyta. W Krakowie - prawicy, w stolicy Dolnego Śląska - lewicy. Władysław Frasyniuk - wielki przegrany w wyborach prezydenckich we Wrocławiu - w 2. turze wyborów nie poprze kandydata POPiS-u Rafała Dutkiewicza. Do wyborów jednak pójdzie i odda ważny głos. Wybór ma niewielki: może głosować jedynie na kandydatkę popieraną przez SLD-UP Lidię Geringer d'Oedenberg.

Frasyniuk popierający kandydata lewicy to nóż w plecy całej Unii Wolności - zgodnie twierdzą politycy wrocławskich partii prawicowych. Jego też obarczają winą za porażkę polityczną partii. Władysław Frasyniuk odpiera zarzuty i podkreśla swe przeszłe zasługi. Frasyniuk to osoba, która doprowadziła do upadku komunizmu.

Jego przeciwnicy mają jednak inne spojrzenia na solidarnościowa legendę Frasyniuka i widzą przede wszystkim jego obecne porażki polityczne. Tomasz Wójcik z Solidarności uważa np., że Frasyniuk to osobą, która nigdy nie świeciła sowim światłem; świeciła światłem odbitym. Jego legenda jest pozorna. Kiedy obracał się wśród ludzi, którzy ciągnęli partię, mógł funkcjonować, ale kiedy odpowiedzialność spadła tylko na niego, okazało się, że nie ma pomysłu, żadnej koncepcji i zostaje sam.

Jacek Protasiewicz z Platformy Obywatelskiej dodaje z kolei, że Frasyniuk uważa, iż UW powinna być partią obrotową, która, znajdując się w centrum i mając pozycję z kilkuprocentowym poparciem, raz będzie współpracować z prawicą, a raz z lewicą. Unia Wolności tym samym zredukowała siebie do technokratów, którym wszystko jedno, z kim będą rządzić, byle rządzić.

Foto: Archiwum RMF

15:35