Jest śledztwo ws. poniedziałkowej katastrofy samolotu MiG-29, który rozbił się koło Mińska Mazowieckiego w czasie podejścia do lądowania - donosi dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. Prokuratura będzie ustalać, czy do wypadku doszło z powodu usterki maszyny, czy błędu człowieka.

Do tej pory - jak dowiedział się nasz reporter - zabezpieczono rejestratory samolotu, dokumentację techniczną i zapis rozmów z wieżą, przesłuchano świadków, a także pobrano próbki paliwa.

Podchodzący do lądowania w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim myśliwiec MiG-29 rozbił się w poniedziałek po południu w okolicach mazowieckiego Kałuszyna.

Samolot pilotował jeden pilot. W akcji poszukiwawczej, która ruszyła po tym, jak myśliwiec zniknął z radarów, uczestniczyło co najmniej 200 ludzi: funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej i policji oraz strażacy i leśnicy. 28-letniego pilota znaleziono po mniej więcej dwóch godzinach.

Mężczyzna został przewieziony do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie, gdzie pomyślnie przeszedł operację stawu skokowego. Jak informowano: czuje się dobrze.

Przyczyny i okoliczności katastrofy MiG-a bada - poza prokuraturą - również Komisja Badania Wypadków Lotniczych.

Jak informowano, 28-letni pilot myśliwca jest bardzo dobrze wyszkolony, ma za sobą 400 godzin tzw. nalotu, z tego ponad połowę na maszynach typu MiG. Jego poniedziałkowy lot był lotem szkoleniowym.


(e)