To droga na skróty, która jest wynikiem skandalicznej ustawy – tak opozycja i eksperci komentują informacje reporterki RMF FM, która ujawniła, że współautorem koszyka świadczeń gwarantowanych Ministerstwa Zdrowia jest NFZ. Największe wątpliwości ekspertów budzi sposób przygotowania ustawy koszykowej.

Wszyscy zgodnie twierdzą, że klapa tego projektu wynika z nieprzygotowania. Ustawa nie była gotowa i ministerstwo liczyło na to, że prezydent ją zawetuje. Ta ustawa jest tak źle napisana, że ona jest nieodpowiedzialnością. To jest na skróty przepisanie tego co NFZ finansuje i co jest zawarte w różnych zarządzeniach prezesa - mówi Marek Balicki, były minister zdrowia:

W dodatku niedokładne przepisanie – dodają eksperci. Według Adama Pustelnika z Izby Ubezpieczeń ustawa koszykowa wbrew założeniom zahamuje rozwój ubezpieczeń zdrowotnych. Poza tym jest bardzo niedokładna. Mamy tam tylko hasła i nazwy procedur. Nikt nie wie ile te procedury kosztują - mówi Pustelnik.

Ministerstwo pokrętnie się tłumaczy

Kiedy nasza reporterka udowodniła wiceministrowi zdrowia, że część projektów jest autorstwa pracowniczki NFZ-etu, ten twierdził, że nie ma w tym nic dziwnego. Tam w tej chwili skupia się i ogniskuje wszystko, co jest wykonywane w ramach świadczeń finansowanych ze środków publicznych - powiedział Jakub Szulc:

Czyli normalnym jest, że projekt resortu to de facto projekt NFZ-etu, któremu przecież zależy na tym, żeby płacić jak najmniej. Później wiceminister Szulc próbował tłumaczyć, że to wpadka komputerów. Ale kiedy i to okazało się mocno naciągane przyznał: Czy można było w ciągu krótkiego czasu dokonać profesjonalnej i bezbłędnej oceny kilku tysięcy procedur?

A minister Kopacz już dwa lata temu zapewniała, że ma gotowy koszyk. Powód wpadki? Ministerstwo nie spodziewało się, że ustawę zaakceptuje prezydent Kaczyński, więc nie miało gotowego projektu. Później tworzyło go na ostatnią chwilę. Z pomocą NFZ-etu, na zasadzie kopiuj - wklej. Oto reforma firmowana przez Ewę Kopacz.