W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie ustawy o grach hazardowych. Komisja Finansów Publicznych zadecydowała, że rządowy projekt będzie wiodący w pracach nad tym dokumentem. Jutro będzie miało miejsce drugie czytanie, a potem głosowanie. Prace nad ustawą powinny zakończyć się do piątku.

Posłowie opozycji przygotowali kilkadziesiąt poprawek do ustawy. Rząd jest zdeterminowany, by przekonać posłów i komisję do przyjęcia rządowego dokumentu w całości. Jest taka praktyka w Sejmie, że poprawki zmierzają do tego, by storpedować pomysł. Mam nadzieję, że takich intencji tu nie ma, ale budzi to zastanowienie - skomentował wiceminister finansów Jacek Kapica.

Rządowy projekt zakłada m.in. zakaz urządzania wideoloterii i gier na automatach do hazardu poza kasynami. Nie przewiduje natomiast wydawania nowych zezwoleń na prowadzenie salonów gier i punktów z automatami o niskich wygranych. Te instytucje będą mogły działać dopóki nie wygasną obecne pozwolenia. Kolejnym założeniem projektu jest podniesienie niektórych stawek podatku, m.in. od gier cylindrycznych, w kości i w karty.

Rządowi zależy na szybkim tempie prac. Ekspresowe tempo obrad sprawia jednak, że nie wszyscy posłowie mają świadomość, nad czym tak naprawdę pracują. Reporter RMF FM Mariusz Piekarski sprawdził, czy posłowie są w stanie udzielić odpowiedzi na pozornie najprostsze pytanie: ile będzie kasyn i salonów bingo po wejściu w życie ustawy hazardowej. Większość nie wiedziała. Posłuchaj relacji:

Opozycja chce podniesienia podatków i bardziej surowego określenia limitu liczby kasyn. SLD chce podwyższyć podatek od zakładów wzajemnych do 35 procent. Byłby to najwyższy poziom w Europie. Prawo i Sprawiedliwość proponuje, by właściciele „jednorękich bandytów” musieli co miesiąc oddawać do budżetu nie – jak chce rząd – dwa, ale 5 tysięcy złotych. Chcemy, żeby to była kwota zaporowa, żeby te automaty rzeczywiście były wygaszane - mówi Henryk Kowalczyk. PiS chce także ograniczenia możliwości otwierania kasyn: jedno miałoby przypadać na milion mieszkańców województwa.

Prace nad ustawą hazardową odbywają się w pośpiechu, tymczasem inne ważne sprawy zostały odłożone na później. Najdłużej, bo aż dwa lata, procedowany jest projekt zakładający skrócenie czasu rozpatrywania spraw w sądach spraw cywilnych. Osiem miesięcy czekał na pierwsze czytanie, potem utknął w Komisji Nadzwyczajnej.

Podobnie jest z wieloma innymi dokumentami, przygotowanymi przez obywateli, opozycję lub prezydenta. Z sejmowych propozycji koalicyjnych najdłuższy przestój mają projekty odebrania parlamentarzystom immunitetu i uporządkowania spraw związanych m. in. z podsłuchami. Oba dokumenty wpłynęły w lutym ubiegłego roku.

Szybciej trafia pod obrady większość dokumentów przygotowanych przez rząd, chociaż i w ich przypadku zdarzają się duże opóźnienia. Zapowiadane zniesienie obowiązku meldunkowego do Sejmu dotarło dokładnie rok temu. Pierwsze czytanie odbyło się dość szybko, ale potem słuch o ustawie zaginął. Od tamtej tej pory minęło 8800 godzin. Dla porównania - w przypadku hazardu sprawa ma się zamknąć w 72 godzinach.

To jednak nie rekord prędkości na Wiejskiej. Nasza reporterka Agnieszka Burzyńska przejrzała sejmowe archiwa - jak się okazuje, w przeszłości zdarzało się, że ustawy uchwalano jeszcze szybciej…

Projekt tzw. ustawy hazardowej przewiduje m.in., że hazard będzie można uprawiać jedynie w ośrodkach gier (kasynach, salonach gry bingo) i punktach przyjmowania zakładów wzajemnych. Z listy znikną punkty gier, w których dziś można grać na automatach o niskich wygranych. Będą one mogły działać do czasu wygaśnięcia zezwoleń na prowadzenie automatów. Kolejne koncesje nie będą jednak wydawane, a stare przedłużane.